sobota, 1 grudnia 2018

O hasztagu robiącym różnicę.

Żyjemy w czasach internetu i mediów społecznościowych.
Nie masz fejsa - nie istniejesz.
Nie wrzucasz fot z deserem jedzonym w knajpce ocenionej na 5 gwiazdek?
Musisz mieć więc nudne życie...
A jeśli robisz coś sam z siebie...to nie licz, że inni też zaczną to robić, póki nie wstawisza hasztaga.




Zaśmiecanie przestrzeni publicznej to taka sztuczka magiczna, podczas której przedmiot mający właściciela, nagle staje się bezpański. Najczęściej w sposób zaplanowany i umyślny. Często wydarza się to pod osłoną nocy na skraju pobliskiego lasu, ale ma też miejsce w dużych skupiskach ludzkich, przy udziale publiczności, która na ów sztuczkę reaguje...OBOJĘTNOŚCIĄ.

Śmieci...naturalny element krajobrazu.
Wyobraźmy sobie idealną rodzinę Kowalskich. Idą na wycieczkę do lasu.
Dziecko poznaje jego uroki. Że sosna pachnie żywicą, że dąb gubi żołędzie, że pod brzozą można znaleźć grzybka, a na rozstaju dróg leżą śmieci. NORMALKA.



Po co to zmieniać? I tak jesteśmy tylko tam od wielkiego dzwonu...

Inaczej ma się sytuacja, gdy człowiek ma psa. Bo spacer z psem, to w dużej mierze kontakt ze śmieciami. Czasem są to resztki z obiadu, wyrzucone pod blokiem. Czasem papierki po słodyczach walające się po trawniku albo puszki, butelki i opakowania po papierosiskach porzucone w pobliskim parku. Albo stos zardzewiałych konserw i piersiówek porzuconych w lesie (DZIWNYM TRAFEM ZAWSZE W POBLIŻU AMBONY!!!)

Psiarz przy sobie foliówkę ma zawsze. Aż sie prosi, żeby wziąć takiego jednego bubla, dwa albo najlepiej trzy ze sobą.

Pisałam zresztą o tym TUTAJ. ALE niestety popełniłam gafę.
Nie wymyśliłam hasztaga, który zmobilizowałby innych do zrobienia czegoś, co dla mnie jest rzeczą...oczywistą? Normalną? Odruchową?

Wyrosłam w czasach, kiedy dobre słowo, klepnięcie w plecy albo po prostu świadomość zrobienia dobrego uczynku wystarczyła do zmobilizowania się, żeby za coś się zabrać, do czegoś się zmusić. Bo umówmy się - zbieranie śmietków to nie jest coś przyjemnego. Nie wiadomo kto to zostawił, jak długo leży, kto tego dotykał, albo i oznaczał - na śniegu łatwiej to stwierdzić ;)
Poza tym lubię pomagać innym, nie tylko ludziom (o nie, biedna mucha w sieci pajęczej, trzeba ratować!).


Typowy skład śmieci, z jakimi wracam ze spaceru. Plastik idzie do odpowiedniego kontenera, zakrętka do pudła, na rzecz organizacji, która akurat w danym czasie prowadzi ich zbiórkę.
Puszeczka idzie na konto Panów Złomiarzy, którzy je zbierają każdego ranka (wystarczy położyć tuż obok śmietnika). A kartoniki, no cóż - co to za wysiłek zebrać takich parę?

A może to nie kwestia czasów, tylko wartości wyniesionych z domu i grupy równieśników, w jakiej człowiek dorastał (piotrkowski ZHRze - dziękuję!).

Jeśli więc widzicie dziewczynę, która wraca z psem ze spaceru i niesie w ręku puszkę po piwie, albo reklamówkę ze szkłem...to niekoniecznie kwestia jej nałogów. ;)
A bezdomni i "menele", na których tak wszyscy narzekają, to właśnie te osoby, które sprawiają, że nasza miejska przestrzeń jest skutecznie oczyszczana z zalegających puszek i innych metali.

Zbieram śmieci na każdym spacerze i nie robię tego na pokaz.
Nie robię tego, by coś udowodnić.
Robię to dla siebie. Mojego psa.
I biednych zwierząt, które wpadają w śmiertelne pułapki, jakimi są plastikowe opakowania, czy też butelki.

Zbierając śmieci ratujesz zwierzęta. Dosłownie :(
źródło: Facebook/Avantgardens, fot. Tanay Panpalia


Przestrzeń, z której korzystam, to w jakiś sposób moja odpowiedzialność.
Wiem, jakie konsekwencje ze sobą może nieść plastikowa foliówka stanowią śmiertleną pułpakę dla jeża, lisa czy niezdarnej ryjówki. One kierują się tylko węchem, a ten wskazuje na tłuszczyk po kurczaku...głód kieruje zachowaniem...

Parę zastosowań różności, jakie możesz znaleźć na spacerze:


  • zakrętki - schroniska, fundacje na rzecz dzieci bądź niepełnosprwnych stale prowadzą takie akcje - pudła nnajczęściej stoją w gabinetach weterynaryjnych albo przedszkolach. Gdybyś z każdego spaceru zbierał 5 zakrętek (a spotkasz ich na pewno więcej), to licząc, że chodzisz na 3 spacery dziennie przez miesiąc...robisz różnicę!
  • puszki po piwie - podwójnie dobry uczynek. Krajobraz odetchnie a Ty ułatwisz zadanie Panom Złomiarzom, którzy reklamówkę z puszkami z chęcią zaniosą do skupu,
  • szkło - wiem, nic przyjemnego, nawet troche niebezpiecznego. Ale wystarczy trochę wyobraźni - chciałbyś się o taką skaleczyć?
  • butelki plastikowe i szklane - największa pułapka dla zwierząt dzikich - fajnie mieć świadomóść że dzięki Tobie o jednego jeża więcej, zamiast mniej :) 
  • na deser - opona! tych w lesie niestety jest dużo, a mój las pozbył się jednej na rzecz owczarka zaprzęgowego, który wydawał być się "nowym" nabytkiem zachwycony :)


Akcję #zbierz5zlasu #śmieciwłapy bardzo popieram.
Myślę, że kilka dobrych TON śmieci dzięki niej zniknęło z pobliskich łąk i parków.
Efekt świetny.

Ale co z refleksją nad sobą samym?
Czy naprawdę wchodzimy w erę, gdzie żeby coś zrobić, wpierw trzeba wymyślić stosowny hasztag?



2 komentarze:

  1. Akcja jest super i popieram ją w każdym calu! Cieszę się, że coraz więcej osób ją rozpowszechnia. A hasztagi według mnie są tu akurat zaletą - gdyby nie one, czy akcja rozeszłaby się na tak dużą skalę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja jest super, ale chodzi o autorefleksję. Jak nie ma hasztagu, to nie ma motywacji...O ile zbieranie śmieci nie musi być odruchem i hasztag faktycznie może robić robotę, to o tyle trochę chyba zaczynam bać się przyszłości ;) Kiedy trzeba będzie hasztagować np. #wyjdźnadwór bo nikt nie będzie miał tego sam w sobie jako naturalnego odruchu... ;)

      Usuń