Pora więc na recenzję suszonych pasków z mięsa kaczki.
Paczuszka, poza łakociami w środku, zawierała również list adresowany do Emki :) Jak na mądrego psa przystało - wyczuła, dla kogo ta przesyłka, i rozpakowała ją tak szybko, że nie zdążyłam nawet tego uchwycić.
W dniu testów, gościnnie przebywała u nas Antilka. Lubimy sprawiedliwość, więc i ona mogła przetestować jakość przysmaków.
Paski są giętkie, więć dość łatwo dają podzielić się na mniejsze kawałki. Nie są tłuste, dlatego ich obecność w kieszeni nie zakończy się plamą. Zapach jest przyjemny - zwłaszcza dla psiego nosa.
W składzie nie znajdziemy zbóż (w tym kukurydzy), glutenu, soli czy też cukru oraz konserwantów i sztucznych barwników. Jedynie kaczkę i warzywa.
Na-ten-tych-miast daj!
Psom nie trzeba było tłumaczyć co takiego trzymam w ręce, ani zachęcać do degustacji.
Otworzenie opakowania (które na szczęście jest strunowe), wystarczało, by pies materializował się tuż przede mną. A dokładniej dwa psy :)
Nie zdziwi chyba nikogo fakt, że przysmak Emce zasmakował. Jako przekupna (i dobrze czująca się z tym) psica, wyczekiwała tylko momentu, w którym niebieskie opakowanie z przepyszną zawartością, pojawi się w zasięgu jej wzroku lub chociaż zaszeleści.
Antilka również nie miała zastrzeżeń :)
Jedna saszetka zawiera dość dużo pasków (przyznaję się bez bicia, że nie policzyłam, ale około dziesięciu), co zapewniło nam długi czas użytkowania. Głównie, jako nagroda podczas treningów a na lużnych spacerach, jako wzmocnienie przywołania.
Część, poszła również jako motywacja do spokojnego siedzenia podczas wyczesywania sierści, która z końcem lata prosiła się o porządne przerzedzenie. Smaczki spełniły swoją rolę, gdyż Emka została wyczesana od czubka głowy aż po ogon. Warto wiedzieć, że bez odpowiedniej zapłaty, nie wytrzymałaby tak długo ;)
Dlatego z czystym sumieniem polecamy mięsne przysmaki od Renske, kończąc wpis krótkim filmikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz