sobota, 27 stycznia 2018

Drewniany żwirek dla kota.

Tym razem recenzja będzie trochę nietypowa, bo nie będę wypowiadać się o danym producencie (firmie, marce) a samym produkcie, który jak się okazuje, ukryty pod inną nazwą, może być o wiele łaskawszy dla naszego portfela.




Kocia część Grzecznych Podopiecznych w sezonie letnim korzysta z uroków działki i kuwety, jaką oferuje las. Gdy jednak nastaje sezon zimowy, jaśniepaństwo zostaje zamknięte w czterech kątach, a kuwetę musi zaoferować człowiek.


Trzy koty to jest jednak dość duża masa przerobowa. Jak i większe prawdopodobieństwo niezgodności w temacie gustu. Piasek lubią najbardziej, ale względy higieniczne i zapachowe zdecydowanie przegrywają z żwirkami. Korzystaliśmy z silikonów (bo promocja), ale obiecywane zalety, jakoś nas nie przekonały. Te zbrylające się, są fajne w sprzątaniu, ale przy trzech kotach, jakoś przestały nas zachwycać. Pojawiały się od czasu do czasu głosy o żwirku drewnianym ale jego koszta mnie nie zachęcały.

Żwirek drewniany


Buszując na allegro, trafiłam na dosyć przyjazną cenowo ofertę żwirku w granulacie. Postanowiłam spróbować.



Korzyści:


  • możliwość utylizacji w toalecie
  • nie przykleja się do łapek, nie roznosi się po domu
  • niepylący
  • odpowiedni dla alergików
  • przyjemny zapach (który dobrze maskuje i pochłania kuwetowe skarby)
  • łatwa obsługa
  • bardzo wydajny
  • zdolność pochłaniania wilgoci jest godna podziwu ( spód kuwety zawsze jest suchutki)
  • naturalny

Średnio, 15 kg żwirku starcza nam (przy 3 kotach) na 1-1.5 miesiąca. Toteż miesięczny wydatek rzędu 30 zł na kocią higienę uważam za przyzwoity. Zmieniać go na jakikolwiek inny nie miałam zamiaru. Aż do pamiętnego dnia...



























Będąc na zakupach w bricomarche, tuż na wejściu, uderzył mnie widok worka, z zawartościa przypominający koci żwirek. Cena? Dwukrotnie niższa. Moją początkową chęć kupna, ostudził rozsądek, każąc sprawdzić w internetach, co to takiego jest ten cały "pelet".

Pelet


Pelet inaczej biomasa lub granulat. Surowcem są odpady drzewne (trociny, wióry, kora, zrębki, słoma) różnego pochodzenia (tartaki, zakłady przeróbki drewna, leśne odpady drzewne). W procesie produkcji, odpady są prasowane pod ciśnieniem, i przerabiane na wałeczki o średnicy od 6 do 25 mm. Mając w sobie znikomą ilość wilgoci czy też substancji szkodliwych (brak klejów i lakierów), znalazły zastosowanie jako wysokoenergetyczne paliwo (niewielka ilość emisji CO2).

Na opakowaniu peletu nie znajdziemy dokładnych informacji na temat pochodzenia. Jednak i koci żwirek, również nie rozpisuje się w tej kwestii: hasło "wyselekcjonowane drewno", może budzić zaufanie ale konkretem bym tego nie nazwała.

Raz kozie śmierć. Kupiłam worek dla porównania, żeby przeprowadzić własne dochodzenie.

Porównanie



Na pierwszy rzut oka, różnic chyba nie widać? A może ktoś się pokusi o samodzielne wskazanie peletu i kociego żwirku na powyższym zdjęciu?


Jest jaśniejszy ale dosłownie odrobinę. Łatwiej go też przełamać, więc jest bardziej kruchy. Wielkością i zapachem nie odbiega od "firmowego" żwirku kociego.



Różnice


W użytkowaniu, kocim zachowaniu czy też teksturze, różnic się nie dopatrzyłam.
Przeciętna cena peletu w markecie budowlanym, to 15 zł za 15 kg (1 worek). Mamy sezon grzewczy, więc jest to produkt, o wiele bardziej dostępny, niż wiosną czy latem.

Przeciętna cena żwirku drewnianego na allegro wraz z przesyłką (ta sama waga), to 40 zł, z czego zdarzają się i te za 35 zł.

Tu i ówdzie pojawiają się zastrzeżenia, że jedynie granulat ze słomy nie jest trujący dla gryzoni (z sosny już tak), jak i nie wydziela olejków eterycznych, co może uczulać. Gryzoni nie mam, zaprzeczyć ani potwierdzić tego nie mogę, dlatego piszę to ku rozwadze.

Spotkałam się też ze zdaniem, że pelet sosnowy nie nadaje się dla kotów, bo zapach może być dla nich zbyt intensywny. Dla mnie jest ledwo wyczuwalny. Moje trzy koty też przeczą temu założeniu. Podejrzewam też, że poszukiwania peletu z drzew owocowych jest w zasięgu mieszkańców większych miast, gdzie hurtownia opału dysponuje takim produktem. U mnie tego rodzaju wybrzydzania niestety nie mogą mieć miejsca.


Podsumowanie


Koty podmianki nie zauważyły, wydajność się nie zmniejszyła, a portfel odetchnął. Być może są jakieś niewielkie różnice w składzie, ale podejrzewam, że cena kociego żwirku wynika jedynie z zastosowanie dopisku "dla kota". To dość powszechnie znany chwyt marketingowy: do produktu dodać hasło podkreślające jego specyficzność bądź zawężoną grupę odbiorców ( maszynki do golenia dla kobiet, soczki z przecierów dla dzieci, szampon do włosów zniszczonych, krem dla cery mieszanej). A potem odpowiednio podnieść cenę. W efekcie przepłacamy, choć nie ma ku temu żadnych podstaw.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz