niedziela, 28 stycznia 2018

Bawełniana smycz ombre. DIY

Plecione smycze bawełniane w tonowanych kolorach podbijają internet już od jakiegoś czasu.
Powoli wchodzą też na polski, psi rynek zoologiczny.
Post kieruję więc do tych, którzy lubią prace plastyczne a jednocześnie zapragnęli mieć taką smycz w swoich zasobach.



NIEZBĘDNIK


Lista rzeczy nie jest krótka, na szczęście większość z nich jest łatwo dostępna. Kto wie, może zalegają gdzieś w waszych kuchennych szafkach?

 Jakość półproduktów została przetstowana przez wykwalifikowany personel

  • barwniki do tkanin w wybranych przez nas kolorach
  • bawełniany sznur o grubości 12 mm
  • karabińczyki
  • nici/mulina/kordonek oraz igła i nożyczki lub skóra i dziurkacz do tkanin
  • woda
  • miski emaliowane bądź takie, które można podgrzewać na ogniu i których nie będzie nam żal pofarbować
  • taśma naprawcza do zabezpieczenia końców sznurka przed strzępieniem się


Farbowanie


W zależności od instrukcji zawartej na opakowaniu barwników, farbowanie może przebiegać inaczej.
U nas, proces rozpoczął się od 15 minutowego namoczenia sznura w ciepłej, czystej wodzie, oraz rozpuszczenie barwników w odpowiednich pojemnikach z gorącą wodą.

Gdy barwniki są już przygotowane, należy je przelać do emaliowanych pojemników i utrzymywać w nich temperaturę od 30-60 stopni. Następnie należy umieścić w nich sznurek. 

Ponieważ chciałam uzyskać efekt: żółty-jasnozielony-intensywny zielony, musiałam zaplanować kolejność barwienia sznurka i jego umieszczenie w miskach. Użyłam 2 barwników. Część jasnozieloną zanurzyłam w zielonym barwniku dosłownie na kilka sekund, po czym wrzuciłam ją do miski z wodą, kolejne dwie części umieściłam w barwniku żółtym i zielonym. Miska z czystą wodą pomiędzy barwnikami ma na celu stonowanie przejścia jednego koloru w drugi. Sznurek chłonąc czystą wodę sam dokonuje efektu "ombre".



Instrukcja obsługi zaleca utrzymywanie temperatury 60 stopni przez około godziny, aby barwnik odpowiednio się wchłonął i nasycił. Tak też zrobiłam, ale myślę, że i 45 minut spokojnie wystarczy.
Ważnym jest, aby co jakiś czas mieszać w garnku, aby barwnik dostał się również pod splot liny. Inaczej, kolor będzie trzymał jedynie "z wierzchu".


Następnie sznur należy porządnie wypłukać w zimnej wodzie. Dla utrwalenia efektu prócz wody, użyłam też octu. Wypłukany sznurek przeleżał w takiej mieszance z dobre 2 godziny. Zapach szybko znika, a kolor dzięki temu nie zabarwi nam dłoni podczas pierwszego, lepszego spaceru w deszczu ;)



Mocowanie


To w jaki sposób zabezpieczymy sznurek w miejscach łączeń (karabińczyka i uchwytu) zależy od naszej inwencji twórczej. Internet proponuje co najmniej cztery sposoby, mnie do gustu przypadły jedynie dwa.

1. MATERIAŁ

Kawałek skórki (lub np. dżinsu) przeszywamy po bokach, w poprzek zaś, dziurkujemy otwory na nici. W miejscach otwórów przewlekamy mocną nitkę bądź sznurek, dla wzmocnienia możemy również całość posmarować klejem. Skórkę nakładałam na wcześniej zszytą w tych miejscach linkę. Ładna smycz cieszy oko, ale ma być przede wszystkim SOLIDNA.


Smycz z łączeniem z materiału

2. NICI

A dokładniej kordonek, który tak łatwo nie pęknie i jest grubszy, co zdecydowanie skraca czas pracy.
Dwie części smyczy zszywamy i okręcamy na zmianę, dla lepszej trwałości.






Ponieważ moje szuflady pękają w szwach od fizdrygałów i pierdółek, pokusiłam się również o zamocowanie zawieszki. Zapewne będę ją przeklinac przy pierwszym zahaczeniu o nią dłonią w przypadku szarpnięcia :P


Praktyczność


Choć smycz nie jest przepinana (to nie problem stworzyć taki wariant), zdecydowanie ma przewagę nad taśmami parcianymi w dwóch aspektach. Jest naturalna to po pierwsze. Po drugie, o wiele przyjemniej amortyzuje szarpnięcia. 


Co do kosztów, być móże warto przeliczyć opłacalność takiej zabawy, w porównaniu z gotowym produktem ze sklepu.

Z pięciu metrów sznurka i przy użyciu 4 barwników, otrzymałam 3 różnokolorowe smycze. Dodając jeszcze karabińczyki, kordonek, ocet i zawieszkę, łączny koszt to wydatek ok. 45-50 zł. Jedna smycz kosztuje więc nas ok. 15-17 zł.

Buszując po sklepach z artykułami dla zwierząt, a także portalami sprzedażowymi, wyśrodkowałam koszt smyczy na wahający się w granicach 90-110 zł. Co nie dziwi ze względu na ilość poświęconego czasu i starania by smycz prócz wyglądu, również "posłużyła".

Ilość czasz potrzebnego na stworzenie smyczy, zależy od naszej organizacji. Same przygotowania, farbowanie i zszywanie to ok. 2 godzin pracy, podczas których mamy jednak możliwość zajęcia się czym innym (nie stałam nad farbowanym sznurkiem, a jedynie doglądałam go w trakcie innych czynności). Sznurek moczący się w occie to kolejne 2 godziny, ale równie dobrze można zostawić go na noc. Ja nie chciałam czekać, więc na noc smycz już się suszyła, żeby rano była gotowa do dalszych działań.

To, czego nie da się wycenić, to zabawa, efekt "wow", oraz radość z taplania się w farbkach, niczym dziecka w przedszkolu. Gdy dojdzie jeszcze satysfakcja i duma z gotowej smyczy...nie ma lepszej terapii na zimowe chandry i pomysłu na długie wieczory.



Warto może też wspomnieć, dlaczego smycz z prawej jnie jest ombre...otóż, co ciekawe, smycz była barwiona fioletem i granatem...jednak kolory te w efekcie końcowym dały granat...

Błędem był też pomysł zaczerpnięty z internetu aby części sznurka, które mają byc jaśniejsze, wożyć do barwnika np po 15-30 minutach. Nie było niestety żadnej różnicy pomiędzy częścią, która moczyła się godzinę a tą, która byłą włożona na ostatnie 10 minut. Mimo wszystko granat jako kolor lubię bardzo, i nie żałuję tego "wypadku przy pracy".


I jak, podoba się Wam?


12 komentarzy:

  1. Hej, bardzo ciekawy wpis! Na pewno przyda się każdemu, kto lubi samemu coś dla siebie stworzyć :)

    Z naszej strony tylko obawiamy się, że taki sposób wykonania rączki oraz przymocowania karabińczyka nie jest zbyt wytrzymały i może się okazać, że taka smycz nam się rozleci podczas spaceru, a to na pewno nie jest bezpieczne.

    W internecie (np: na youtube) można znaleźć poradniki jak wykonać splot marynarski, który na pewno jest o wiele bardziej wytrzymały - polecamy poszukać :)

    Do własnej smyczy na pewno również warto wybrać jak najlepszy karabińczyk, czyli taki który nie będzie rdzewiał, będzie solidny i gładko ''chodził''.

    Na pewno jest to czasochłonna praca, a finalne koszty w praktyce zależą od zastosowanych materiałów :) Przykładowo w przypadku naszych smyczy koszt samego karabińczyka (wykonany z mosiądzu) przekracza koszt wykonania całej smyczy, który podałaś :D

    Pozdrawiamy i czekamy na kolejne pomysły na własne smycze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pawesomy, dzięki za komentarz!
      Co do karabińczyka. Wiem że macie mosiężne, ale ja mam jakiś uraz do tego koloru, zdecydowanie wolę "sreberko". No i od lat mam smycze z karabińczykami, których użyłam równiez do tej smyczy - nie zacinają się, nie rdzewieją, i nie mają żadnych oznak zmęczenia materiału. A cioranie smyczy po piachu i w rzece to u nas norma. Więc o ile mosiądz jestem w stanie zrozumieć jako kwestię estetyki, to w moim odczuciu karabińczyk niemosiężny ale z porządnego źródła (zaufana hurtownia :) również spełni swoją rolę.

      Sposób mocowania przede wszystkim zależy od psa, na którym smycz będzie użytkowana. U mnie zszycie ze sobą sznurka a potem zaciśnięcie w zupełności wystarczy. Ale tu każdy powinien mieć na uwadze zdolności swojego psa. Prócz podanych przeze mnie metod jest węzeł o którym wspominacie jak i metalowe klamry zaciskowe ale obie wersje jakoś mi nie podeszły, choć warto wiedzieć i o takich alternatywach.

      Ale, żeby nie być gołosłowną, za rok od postu wstawię tu komentarz czy smycze nadal żyją ;) Choć podejrzewam, że nie będą wieczne, a ztego co wiem, u was są objętę dożywotnią gwarancją :)

      Usuń
    2. Oczywiście jak najbardziej racja odnośnie karabińczyka - nam akurat mosiądz pasował do koncepcji, ale nierdzewne srebrne też są świetne :)

      Nam te metalowe obejmy też nie podchodzą - nie dają naszym zdaniem odpowiedniej trwałości. Jak się ma takiego psa jak nasz (40 kg, mega ciągnie) to się na to zwraca uwagę przede wszystkim :D

      Czekamy w takim razie rok na wyniki testu. Nasza smycz jest używana 6 miesięcy praktycznie non stop i w każdych warunkach i wygląda i działa super. Wiadomo, że kolor może trochę wyblaknąć po takim czasie, ale aspekty funkcjonalne bez zmian :) U nas jest dożywotnia gwarancja, bo jesteśmy po prostu pewni tych smyczy! :D

      Usuń
  2. Genialny wpis, idealny dla wszystkich lubiących majsterkowanie :) Ja niestety sam nie umiałbym czegoś takiego wyczarować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo! Lepiej spróbować niż przewidywać czy by wyszło czy nie. To naprawdę nie jest filozofia, a zabawa przednia :D

      Usuń
  3. Tak bardzo bałabym się o łączenie rączki i karabinka przy moich niespełna 15 kg diabła i sile tyranozaura... zwłaszcza kiedy zza rogu wyskoczy suka, z którą Tajga ma nie wiadomo dlaczego kosę od początku :D Ale jak ktoś ma normalnego psa to tanio można sobie cuda stworzyć ;) Ja do prac ręcznych i plastycznych mam 2 lewe ręce...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam już identyczne DIY, ale na amerykańskim Youtube. Super, że pojawiło się to również w Polskiej wersji. Na plus napewno zasługuje dokładniej opisany proces farbowania, który w przypadku angielskich wersji był jedynie wspomniany dwoma słowami. Zauważyłam,że osoby wyżej narzekają na szycia, ale moim zdaniem nie problem nieco zmienić przepis i dostosować go do swojego psa. Ogólnie post bardzo fajny i przydatny. :D Jako maniak szycia i tego typu rzeczy napewno kiedyś spróbuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny poradnik, ale nie pojmuję w jakiej kolejności ustawić miski do farbowania i gdzie ułożyć miskę z wodą. Np. jeśli chciałabym uzyskać efekt czarny-szary-biały? Jak je ustawić? Czarny barw. - woda - szary barw. - woda? Jak wtedy zabarwi się część zamoczona w wodzie? (nie przestrasz się taką ilością pytań,to u mnie normalne;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpowiadam! :) Po prawej stronie miska z czarnym barwnikiem ustawiona na palniku (który będzie włączać na chwilę tylko do podgrzania i utrzymania temperatury), po środku miska z wodą, a po lewej stronie miska z białym barwnikiem (liny bawełniane są zbliżone do koloru białego, więc szybko się zabarwi bez zabawy w podgrzewanie). Natomiast swoją przyszłą smycz powinnaś umieścić w następujący sposób: środek smyczy dosłownie na kilka sekund zanurz w czarnym barwniku a następnie szybko wrzuć do miski z wodą, odpowiednio jej prawą część zanurz w miesce z czarnym barwnikiem, a lewą w białym). Części smyczy, które będą wystawały znad miski z wodą, wysysając ją, dając efekt łagodnego przejścia w inny ton (czarnego w szary i szarego w biały). Jeśli jeszcze jest cos niejane - pytaj śmiało! :) I powodzenia :D

      Usuń
    2. Dzięki! Moje psy już prawie (no niestety, ale to kwestia pracy) zawsze się odwołują, więc smycz robiona samemu nie jest już wykluczona ze względu na niebezpieczeństwo ucieczki (nadal mam stracha, że Haker szarpnie do sarny i po psie (i sarnie w sumie też ;), ale to urok psów w typie ras myśliwskich). Pogadam z Niezastąpionym Tatą i może wymyśli jakieś zabezpieczenie ;D

      Usuń
    3. Aha i jeszcze jedno...
      Na zdjęciach masz końcówki smyczy (np. podczas moczenia) owinięte... taśmą izolacyjną? Kawałek ,,tego czegoś" widać również na innych zdjęciach w miejscach łączeń (pętli na rękę i karabińczyka). Czemu to służy?

      Usuń
    4. Taśma naprawcza (taka srebrna co sklei i naprawi wszystko :P). Przede wszystkim po to, aby sznurek po przycięciu się nie rozplatywał. Ale wzmiacnia on też ją w miejscach łączeń a że jest wodoodporny, to sznurek nawinięty na nią, będzie mniej nasiąkał wodą np podczas deszczu :)

      Usuń