Na działce zawsze wichury przechodziły bokiem.
Tym razem jednak i nam dały odczuć swoją siłę.
Na szczęście obyło się bez strat w ludziach, psach i kotach :)
Koty, podobnie jak psy doskonale wiedziały, co się święci.
Dlatego jedni wybrali zaleganie w kartonie (że niby kryjówka i nic nie widać),
a inni zaleganie na kanapie.
Żadne futro nie kwapiło się do wyjścia, co było zupełnie nie w ich stylu.
Ponieważ choróbsko nie pozwalało mi na zbytnią aktywność, wieczór planowałam z książką. Odcięcie prądu, tylko utwierdziło mnie w słuszności, że wybrałam dobrze.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCoiD5T45hnJxgkAkysL3ghOXp6lVsHaOkDK4v4E1UUWSYcPXhUmBevCHOd7nBLwtZIRwObsEVo8uV-jhJ-ncW6y9heEZi6rr-nmRmEpih9yEHNgMBnleMdlkiux0HG1v6KzNoBiVip8M/s640/DSC_0198.jpg)
Komuś sie przytyło. Czyżby nadchodząca zima stulecia to prawda?
Nawet motyl postanowił przeczekać z nami noc w domku :)
W każdej sytuacji trzeba widzieć plusy...
Zyskaliśmy pokaźny zapas drewna na zimę.
Las nieopodal ucierpiał już poważniej, na szczęście nikomu nic sie nie stało.
A to najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz