Przywołuję dziś słowa, które może są i oklepane, ale MOCNO prawdziwe.
Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia.
Chcieć to móc.
Kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym spadaniem.
Kiedy wiesz czego chcesz i chcesz tego naprawdę mocno, znajdziesz sposób aby to dostać.
Zawsze będę uważała, że jest na tym świecie miejsce dla Marzycieli. I choć wiem, że rzeczywistość potrafi być dla nich brutalna, to wiem również, że upór i niegasnąca wiara w to, że MOŻNA, potrafi zagiąć rzeczywistość.
Dotyczy to każdej sfery życia, każdego problemu: począwszy od psa, który ciągnie na smyczy, przez dostanie się na wymarzone studia czy też zmienienie świata wokół siebie na lepsze. Dzisiaj będzie o tym ostatnim.
Z początkiem lutego Dobry Przypadek (a w przypadki nie wierzę) zaprowadził mnie w progi pewnego ZOO. Jak W KAŻDYM MIEJSCU PRACY są ludzie, którzy są tu "bo z czegoś trzeba żyć", jak i tacy, którzy mają wykształcenie, chęci i wiedzę (co niestety nie zawsze jest tożsame). Są Ci, którzy nie potrafią w dniu wolnym nie myśleć o pracy, oraz tacy, którzy męczą się zaraz po przekroczeniu progu bramy ogrodu. Oburzać się na to sensu nie ma-takie jest życie.
Kto słyszał o wzbogacaniu środowiskowym przestrzeni życiowej zwierząt będących w zamknięciu wie, że polega to na wprowadzaniu różnych elementów, które pozytywnie stymulują zwierzę pod kątem psycho-fizyczynym.
Od tutejszych Dobrych Duchów (czyli ludzi, którzy zarażają optymizmem i naprawdę kochają to, co robią), usłyszałam, że były próbowane różne rzeczy, że były rozmowy, że był zapał ale że jakoś to wszystko się rozmyło i w sumie wszystkie wysiłki spełzły na niczym.
I tak sobie myślę, że całą tą sytuacje łatwo odnieść do np. schronisk dla bezdomnych zwierząt. Ogrom obowiązków rozłożony na pracowników, często przerasta ich możliwości i chociaż Ci by chcieli, nie starcza im czasu na podanie posiłków w innej formie, lub rozdzielenie pieszczot po równo dla każdego psa czy kota. Albo i sił. Bo jest to jednak praca w głównej mierze fizyczna. A my jesteśmy tylko ludźmi (którzy zamiast psioczyć na to jak jest i czemu źle, zawsze sami mogą spróbować to zmienić!).
Wiem też, że w życie lubi się wkradać wredna Rutyna, która ostudza zapał i każe machać ręką na ewentualne inicjatywy. Mimo wszystko wychodzę z założenia, że nie należy kierować się tym, co się komu udało a co nie, czy dostanie się za to pochwałę (czasami reprymendę). Nawet jeśli jedynym zadowolonym (choć wprost wdzięczności nie wyrazi) będzie dany zwierzak, choćby na te 5 minut, to moim zdaniem WARTO. I zamiast narzekać że jest tyyyyyyyle do zrobienia, wystarczy lepiej zorganizować swój czas, troszkę przyspieszyć, wyjść z przerwy 5 minut wcześniej lub z pracy te 5 minut później.
Ktoś może się zaśmiać pod nosem i powiedzieć" jak jesteś taka głupia, sama tak rób".
No więc jestem głupia, bo właśnie tak robię. I nie przestanę. Dlaczego?
BO MI ZALEŻY.
Na istotach, którym człowiek jest winny nie tylko opiekę ale i szacunek.
Na pracy, która mi daje szalenie dużo radości, bo jest to kontakt ze zwierzętami.
Czy da się zmienić taką smutną rzeczywistość w schroniskach, ogrodach, niektórych azylach?
Da się. Jeśli człowiek zrozumie, że najpierw trzeba wymagać od siebie.
Robić swoje. Robić to z pasją i miłością. Odnaleźć w tym swoje powołanie.
Brzmi fanatycznie (nie, nie pomyliłam słowa z fantastycznie :P)? Naiwnie? Nierealnie?
Więc niech poniższe przykłady dodadzą Wam otuchy, i iskry, którą zapalicie świat :)
A kieruję to zwłaszcza do tych, którzy pracę ze zwierzętami cenią, kochają, chcieliby w przyszłości taką mieć, a nie pasuje im to, co dzieje się tu i tam. Najłatwiej jest narzekać. Trudniej jest coś zrobić.
Ale jeśli chcecie coś zrobić to wystarczy.
Reszta zależy od Was, jedyne pytanie: to jak Wam bardzo na tym zależy.
Kilka propozycji i to, co udało się zrobić w miesiąc?
- Karmnik dla żyraf
Żeby wydobyć pokarm, żyrafa nie tylko musi się zorientować, gdzie jest otwór, ale i trochę pogimnastykować język, tak jak byłoby to w jej środowisku naturalnym
- Trening klikerowy
Kocham go! I przemycam podziękowania dla Rancho Stokrotka, bo trening żyrafy to całkiem naturalna sprawa, gdy opanowało się już tresurę kurczaka :)
Dingo Rozrabiaki i target dla żyraf (oraz tapira) własnego pomysłu
(Wykonanie: Niezastąpiony Tata!)
- Tektura, pudła i pudełka do trudzenia się przy żywieniu małp oraz surykatek (na razie zdjęcia tych ostatnich, małpy działają szybciej niż aparat...)
Matko Jedyna! Co to za Potwór! Co to za Przybysz!
- Parę nowych elementów w ptaszarni, które zachęciły Czakiego do kontaktów z opiekunem (wchodzenie na ramię), kandydat na trening klikerowy
A w tle kolejny zainteresowany karmieniem z ręki :)
- Po prostu...projekt "Mangaba"
"W skrócie: butelki rozrywam, kongi i piłki rozwalam, tekturę rozdzieram, zabawki niszczę. ".
Brakowało mi już pomysłów, co mogłabym naszemu mangabusowi zaoferować. Wynosząc od niego pustą miskę zostałam niespodziewanie przyblokowana (usiadł przy wyjściu, co mogło się skończyć małpą brykającą na wolności). Przeszukując kieszenie w nadziei na znalezienie karty przetargowej, wyciągnęłam czysty kawałek ręcznika papierowego. Położyłam ją na jednym z konarów, by spokojnie wyjść. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam jeden z bardziej rozczulających dla mnie momentów. Najpierw chusteczka została dokładnie obwąchana, brwi marszczyły się i łagodniały. Następnie znalezisko zostało starannie otworzone, i obejrzane z obu stron. I tak zrodził się pomysł na chowanie fistaszków, rodzynek bądź ziaren słonecznika w papierze właśnie. Uwielbiam takie odkrycia!
- Piłki z figlarni oblepione miodem i ziarnami-czysta rozkosz dla lemurów
Powolutku, małymi kroczkami ale do przodu. Na pewno z czasem pojawi się więcej...najważniejsze jednak to działać! Czego życzę i Wam, zwłaszcza, jeśli tli się w Was choć odrobina zapału :)
Jeej, wspaniale czyta się i ogląda takie rzeczy! Powraca wiara w ludzi i w to, że można. I zgadzam się ze wszystkim w tym poście :).
OdpowiedzUsuńŁaaa, ale mega! Zawsze się zastanawiałam, jak wygląda praca w zoo "od wewnątrz", a czytając tego posta moje pomysły na przyszłość się trochę poszerzyły :D
OdpowiedzUsuń