czwartek, 28 stycznia 2016

Post ulotny.

Dawno, dawno temu, kiedy chodziłam do szkoły, na języku polskim kazano nam interpretować wiersze. Co autor ma na myśli, co czuje podmiot liryczny, jaki jest przekaz. Choć byłam na profilu biologiczno-chemicznym, jakaś natchniona cząstka zawsze we mnie żyła. Znalazłam też jedną cechę wspólną, którą przypisać można każdemu utworowi. Cechę, która jest pewną mądrością, ukrytą nie tylko w wierszach, opowieściach, piosenkach czy nowelach, ale czającą się również w oczach naszego psa.


I choć ta cecha wszystkim jest dobrze znana, to rzadko zdajemy sobie sprawę z jej wagi.
O czym mówię?

O ulotności życia.

O tym, jak to nasze całe życie jest jednym, wielkim czekaniem na COŚ. Na ocenę z kartkówki, na swoją kolej przy sklepowej ladzie, na listonosza, na wycieczkę, na pierwszą pracę, na ukochanego, na wymarzonego psa czy jakiś straszny egzamin. Albo na wakacje bądź urlop. Na spotkanie. Na przerwę. Na obiad. Na sen. Na lato...
I pomiędzy tymi małymi-wielkimi czekaniami przelatuje coś, co się zwie życiem. Ale na to teraz czasu nie mamy. Jeszcze nie teraz. Jeszcze chwilę, jeszcze tylko...

Planujemy, budujemy, rozmyślamy i przygotowujemy się. Czasami jutro przychodzi, czasami nie. Czasami jedna chwila potrafi obrócić nasze życie o 180 stopni, a czasami mijają lata, a my nie mamy sił, by nic zmienić...

A pies? A pies żyje dniem dzisiejszym. Zwłaszcza śniadaniem, obiadem i kolacją. Każdym spacerem, każdym szurnięciem talerza w kuchni, każdym gestem i słowem, które kierujemy w jego stronę. Jutro? Jutra może nie być. Skupmy się na TERAZ.

Każdy powrót do domu jest tym najradośniejszym, nieważne czy wyszło się na zakupy, do pracy czy wyrzucić śmieci.
Każdy posiłek jest tym najsmaczniejszym. Każdy spacer, tym najbardziej wyczekanym...

Koty potrafią zatrzymać czas. Swoim mruczeniem i boską cząstką sprawiają, że człowiek może siedzieć, patrzeć i po prostu być. A psy...psy uczą, że to coś co mija tu i teraz, to jest TEN CZAS. Życie. Dane nam tylko raz. To właśnie chyba to, co widać w psich oczach, co zwiemy "mądrością".

Zrobiło się smętnie...a miało byc motywacyjnie :)
Żeby nie odkładać na później, nie wynajdować usprawiedliwień "bo zima", "bo plucha", "bo humor nie ten".

To też pewien rodzaju post zapowiadający pewne zmiany, które przyniesie mi ze sobą luty.
I to dużo znacznych zmian, dzięki którym blog z pewnością stanie się dynamiczniejszy ;)
Nic więcej na razie nie zdradzę...i idę cieszyć się chwilą!

PS Ponieważ jest późno, i zaraz idę spać, podzielę się czymś jeszcze.

*Recepta na dobry sen
- spójrz na księżyc i powiedz mu dobranoc
- wymień 5 dobrych zdarzeń, które spotkały Cię w dniu dzisiejszym
- podziękuj za opiekę swojemu Aniołowi Stróżowi
- uśmiechnij się
- i przytul się do kogoś, zwłaszcza jeśli ma cztery łapy i futro (a jeśli go nie masz...może to właśnie TEN CZAS, aby zaprosić nowego domownika w swoje progi?)





1 komentarz:

  1. Dziękuję za tą recepcję, wykorzystam jak nie będę mogła spać, a zdarza mi się czasami.

    OdpowiedzUsuń