niedziela, 20 kwietnia 2014

WIELKA sobota i przemyśleń tropieniowych parę :)

Nafaszerowana czosnkiem, goździkami, imbirem i polopiryną i uzbrojona we wszystko (tak przynajmniej mi się zdawało) co może się przydać, sobotnim rankiem wybrałam się z Emką na tropienie. Droga okazała się zadziwiająco prosta, choć według google-maps ulica, którą dojechałam do punktu zbiórki, nie istniała :P Chora czy nie chora-takich okazji się nie przepuszcza!





Po zeszłotygodniowych warsztatach, upewniłam się, że tropienie jest zajęciem, w którym zdecydowanie odnajdzie się Emka (i ja też!). No i jak dzisiaj wszystkim zdołała udowodnić-tropienie jest proste, a ona rozwijać się już nie musi, bo przecież wszystko wie. Śladów zbierać nie warto (kark zginać dla nędznej skarpetki?), a trasę zawsze można skrócić. Silniejsze podmuchy powietrza nie stanowią wielkiej przeszkody a górny wiatr zawiera w sobie wszystkie niezbędne informacje.
No i oczywiście warto znaleźć człowieka, bo ten ma przy sobie pasztet. A jeśli jeszcze znajdzie się (a dziś się znalazła) taka, co powie, że "ej, ładna ona jest", to zachwytom nie ma końca.



Spędzony czas był podzielony między dwa psy. Emkę i Jankę. Początkowo obyło się bez spięć, potem odbyła się wymiana ostrych zdań pomiędzy pannicami. No zdarza się. Cieszy mnie jednak, że w chwilach niepewności mój narwany pies wybiera spojrzenie i podbiegnięcie w moją stronę, niż w kierunku źródła wywoływanych w niej emocji. Kiedyś reakcja była jedna-atak.

Zarówno pierwsza jak i druga psica jest stworzeniem nieufnym. Żeby przekonać do siebie Jankę trzeba dużo piskliwych tonów i jeszcze więcej pasztetu. Żeby przekonać Emkę...wystarczy się nie ruszać (oddychać od biedy wolno :P) i nie zaczynać interakcji. Po intensywnym obwąchaniu, szanowna Emka wysyła stosowne zaproszenie do kontaktu. Nie ukrywam, że jej decyzja zależna jest w dużej mierze od zawartości kieszeni-kiełbasa, pasztet, chrupki i okruszki chleba zdecydowanie przemawiają za Tobą. Jeśli pachniesz nowością, tym samym nie niesiesz ze sobą niczego ciekawego i nie zasługujesz na jej królewskie spojrzenie. 


Mimika ssaków generalnie jest podobna. Uniesione brwi, kąciki warg, przymrużone oczy i otwarty pysk wraz z rozluźnioną sylwetką ciała wskazują na pozytywne emocje. Patrząc na poniższe zdjęcie, raczej nikt protestować nie będzie, gdy powiem: "Janka jest szczęśliwa". Zwłaszcza, że ma powód. Znalazła gapowatą ciocię Ewę, która skarpetki i buty pogubiła. Nie byłoby w tym zdjęciu i samej Janeczce nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że...Janka jest psem lękowym. A przynajmniej tak twierdzi Pańcia Janki :)



 Zachowanie Janki na jej trzecich zajęciach...jak tu nie mieć motywacji do dalszej pracy w tym kierunku?




Oczywiście nie samym tropieniem człowiek (i pies!) żyje. Chipsy z jarmużu, chwila odpoczynku i rozmowy. O psach, psich problemach i ciężkim żywocie psiarza :P


Móżdżek Emki to dość skomplikowany twór. Szybko się uczy, szybko przetwarza informacje ale ośrodek związany z emocjami nie do końca działa jak należy. O ile więc tropienie jest jej naturalną zdolnością, o tyle nad spokojną pracą i reakcjami na otoczenie trzeba pracować. Nie macie jednak pojęcia ile wystraszonym początkowo ciociom, sprawiła późniejsza możliwość pomiziania Emki po zadzie czy mokry całus nos-policzek. 

Dostałam dziś pewne zdjęcie od wolontariuszki, która zajmowała się Emką (wtedy jeszcze Dżiną).
Kiedy patrzę na nią, a potem na cielsko zalegające obok mnie, nie chce mi się wierzyć. Jak wyglądał mój pies zza krat? Ano tak:



Dla porównania jak wygląda teraz, wystarczą dwa ostatnie zdjęcia ;) Jestem niesamowicie dumna z postępów ale i mocno podłamana tym, jak wiele jeszcze takich psów marnuje swój potencjał. Zapomniane, porzucone, niechciane. Im dłużej o takich sprawach myślę, tym bardziej jestem przekonana, że owszem wychować psa od szczenięcia to cudowna sprawa, mieć w stabilnie emocjonalnego psa, dobrze zsocjalizowanego i bezproblemowego. Ale jeszcze cudowniejszą jest doświadczanie tych małych kroczków w dobrym kierunku. Dziś nie pogonię samochodu, jutro rowerzysty. Dziś zignoruję ratlerka, za rok bernardyna. Pies nie pojawia się w naszym życiu przypadkowo. I to nie my go tak naprawdę wybieramy...


Pod koniec kieruję naprawdę ogromne podziękowania dla Gosi za poświęcenie czasu dwóm nieogarniętym pannom (oczywiście mówię o psach, nie o pańciach...) i cioci Izie za pachnący podarek ( no i towarzystwo też, ale to chyba oczywiste?). Kinol Emki już się tam władował, ale jak na złą pańcię przystało, uznałam,że na dziś wrażeń i zapachów wystarczy. Będzie na jutro :)




Zaraz po powrocie, napiciu się całej michy wody i kontroli podłogi w celu zlikwidowania okruchów po świątecznym śniadaniu, psisko zaległo...



Godziny mijają a pies dalej śpi jak spał. I jak rzadko kiedy coś intensywnie mu się śni. Może biegnie ku jakiejś zgubionej cioci, albo szuka porzuconego pasztetu?



A dla chętnych ujrzenia Emki w akcji jest nawet  FILMIK!!! :)


7 komentarzy:

  1. Na pewno dużo zabawy jest z tym tropieniem :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też szkoda psów w schroniskach, które sie tam marnują.
    Tak jak napisałaś - z jednej strony to fajnie wychowywać szczyla i cieszyć sie z jego osiągnięć i zachwycać sie "ohh jak my go dobrze wychowaliśmy', ale z drugiej strony więcej pracy trzeba włożyć w psa ze schroniska.
    Ja zawsze marzyłam o tym, żeby zaadoptować jakiegoś psa, ale obecnie wiem że mogę nie dać sobie rady i nie chcę ryzykować, a poza tym mam już 3 psy więc na chwilę obecną mi wystarczy :D
    A co do tropienia to chyba najlepszy sposób, żeby pies po powrocie do domu padł i zasnął na dobre kilka godzin :>

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne zdjęcia. ♥
    psiaczków w schornisku nadal jest niestety bardzok wiele i będzie.aż serce się kroi gdy myśli się że tak wiele tych cudownych istot,pragnących miłości i swojego człowieka nie ma kochającego domu,aż do końca życia.

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabranie starszego psa ze schroniska jest oczywiście trudniejsze niż adopcja szczeniaka, jednak również jest bardziej satysfakcjonujące. Uważam, że więź, która rodzi się podczas pracy z takim psem jest nawet mocniejsza. Nawzajem się poznajemy, akceptujemy, ale też próbujemy coś zmienić.
    Ja nie żałuję decyzji, którą podjęłam tamtego dnia, przechodząc pomiędzy boksami z bezdomniakami. Padło na Zaca i teraz już nie pamiętam jak to było, kiedy nie był członkiem naszej rodziny!

    Musimy też trochę potropić, jeszcze tego nie robiliśmy, a staram się wypróbować wszystkiego. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam psa z hodowli, czy mam się czuć gorsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że nie. To tylko moje przemyślenia, jako osoby, której trafiał się schroniskowa "perełka".Tak, jak piszę-pies z hodowli to cudowna sprawa :) Sama planuję kiedyś takiego "nabyć". A raczej planowałam. Bo im dłużej o tym wszystkim myślę, im dłużej czytam ile psów cierpi w schroniskach, tym bardziej się przekonuję, że moja droga to inna droga. Psy problemowe to psy do uśpienia. Z winy człowieka. Nie z ich. Dlatego należy im się druga szansa. To zapewne cudowna sprawa obserwować rozwój szczeniaka i doświadczać wszystkich małych kroczków...tak jak cudowne są małe kroczki w eliminacji niewłaściwych zachowań.

      Usuń
  6. Ciężej jest wychować dorosłego psa z pewnym już doświadczeniem. Co do psów z hodowli, pies ze schroniska mógł być przecież takim psem.
    Tropienie jest super! Z Nitro amatorsko czasem sobie robimy różne ćwiczenia na tropienie :)
    Pies padnięty to radość dla właściciela :)

    pzdr
    Ola&Nitro

    OdpowiedzUsuń