piątek, 7 marca 2014

Szczepienie futra


Wczoraj znów gościliśmy Huntera, o którym niedawno wspominałam. Chłopak dogaduje się z Emką coraz lepiej. Tym razem dostał nawet pozwolenie na oparcie swojej kufy na jej posłaniu. No, no co będzie dalej?



A skoro czwartek minął na szaleństwach i wspólnych psotach, wypadałoby w piątek odpocząć. No ale...
Prosto z porannego spaceru (żeby futro zmęczyć, ale nie zamęczyć) podreptałyśmy do lecznicy na zastrzyk. Pokaźna ilość chrupek od For Friends skutecznie odwracała uwagę Emczysławy od stopniowo zwiększającej się liczby ludzi, pojazdów i rowerzystów. Ufff. Kto śledził jej losy, ten wie, że ma dziewczyna problem z osobnikami płci męskiej. Chociaż porównując stan aktualny do początkowego to powinnam napisać, że Emka do mężczyzn zwraca się "z lekką dozą niechęci". 

Dlatego dalsze zdarzenia nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem...przed nami w kolejce był oczywiście PAN z koteczką. Jeden punkt dla Emki. Koteczka cała i pan też. Zanim zdążyłam ją usadzić, z gabinetu wyszedł kurier z ogromną paką karmy. Oczywiście kurier również musiał być PANEM. I nawet nie musiał zamykać drzwi, bo mijał się z kolejnym kurierem, który miał jakąś ważną przesyłkę. Płci się już domyślacie. Łącznie kolejne dwa punkty na konto Emki. Czas niestety od tego momentu zaczął się dłużyć a psica frustrować. Przyprowadzili ją do jakiegoś obłożonego kafelkami pomieszczenia, każą znosi obcych ludzi i jeszcze kota...w dodatku troczek kagańca zwisającego z mojej kieszeni. 
Od razu pachnie jakimś podstępem i zdradą!

Gdy przyszła nasza kolej, przywitałyśmy się grzecznie z weterynarzem. Oczywiście mówimy o PANU, no bo przecież nie mogłoby być inaczej. Raz dwa i pies zaszczepiony...i tutaj nachodzi mnie refleksja. 

Jakie wielkie zaufanie muszą mieć do nas zwierzęta. Czy to nasz psy, czy koty...Nawet jeśli są nauczone zabiegów czy to pielęgnacyjnych czy to tych profilaktycznych to przecież dotyka je obca osoba, w miejscu przesiąkniętym obcymi zapachami, czasem z dobiegającymi odgłosami nie zawsze dobrze się czujących zwierząt. A mimo to ufają. Mało tego. Pozwalają, żeby te obce osoby grzebały przy nich dziwnymi przedmiotami-czy to nożyczki, czy to strzykawka czy suszarka, to przecież wciąż jest to obca osoba. 

Dziecku możemy wytłumaczyć "to jest pan doktor, zrobi Ci zastrzyk, tak jak mnie tutaj, o zobacz...". 
A psu? Pies musi się zawierzyć swojemu właścicielowi. Tak, jak Emka mi dziś. Choć różni ludzie biegali wokół niej, to jednak wiedziała, że nie jest sama. I że nie pozwolę jej przecież krzywdy zrobić...A przecież mogłam być jednym z wielu ludzi, którzy psem się znudzili i postanowili pójść na zastrzyk, ale bynajmniej nie ten przeciwko wściekliźnie...

Znamy się już ponad rok. Niby nic, a jednak widzę, jak bardzo zmieniły się nasze relacje. Te ukradkowe spojrzenia w moją stronę, żeby się upewnić czy wszystko jest w porządku. Znikąd pojawiający się zad przy mojej nodze, kiedy robię coś w pokoju, a gdy w kuchni ktoś włączy mikser. To wyczekiwanie, kiedy kładąc się spać powiem "no dobra, dziś możesz ze mną" a potem plucie sobie w brodę, bo sadowiące się obok mnie cielsko nie tylko spycha mnie z łóżka ale i skutecznie odcina dostęp do kołdry. Ten poranny chuh prosto w twarz i kita zamiatająca pół pokoju, bo przecież czas już na spacer...A gdyby nie dobrzy ludzie, dzięki którym trafiła do mnie, może wciąż tkwiła by w schronisku...czego już w żaden sposób sobie nie mogę sobie wyobrazić.

Teraz zwierz śpi. Szczepionka robi swoje, a i wrażeń było dziś nie mało. Niech odsypia. Zapowiadają bardzo ciepły weekend a to oznacza wyjazd na działkę i mnóstwo okazji do szaleństw. Jutrzejszy dzień trzeba więc wykorzystać w pełni!



4 komentarze:

  1. Gratuluję postępów i oby było ich więcej :D

    http://aussie-dog-world.blogspot.com

    Pozdrawiamy: D&K :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kiedyś się nad tym zastanawiałam, że te nasze czworonogi mają do nas ogromne zaufanie pomimo tych wszystkich "złych zabiegów", które im fundujemy

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę, można tylko gratulować efektów pracy włożonej w wychowanie i budowanie zaufania Emki do ludzi. Zresztą, z tym zufaniem to prawda, z ludzkiej perspektywy potrafi przekraczaćź wszelkie rozsądne granice: sama czasem się dziwię, że T. z takim spokojem znosi wszystkie nieprzyjemne zabiegi (weterynaryjne i nie tylko).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzielna psina :) Emet uwielbia wizyty u weterynarza, nie ważne co robią ogon robi kółeczka :D

    OdpowiedzUsuń