W tym tygodniu 81-sze urodziny obchodziła
Karen Pryor. Znana już teraz na cały świat, dzięki
rozpowszechnieniu metody klikerowej i udowodnieniu, że szkolenie
zwierząt bez użycia przemocy jest nie tylko możliwe ale i
efektywniejsze. Dlatego korzystając z okazji, zamieszczam artykuł
dotyczący jej życia.
Don't Shoot the Dog! była książką, która początkowo
spotkała się z krytyką. Można było w niej
znaleźć informacje o tym, jak trenować każdego-człowieka (co
spowodowało oburzenie u dużej części ówczesnych czytelników)
bądź zwierzę, młodego bądź starego, siebie bądź innych.
Książka o której sama mówi, że jest „o robieniu wszystkiego, co
możemy i co powinno być zrobione.” Napisała ją by podzielić
się tym, czego nauczyła się o używaniu warunkowania
instrumentalnego do efektywnego, przyjemnego i pełnego szacunku
wywoływania zachowań tych, z którymi dzielimy nasze życie, bez
względu czy są ludźmi czy zwierzętami.
Publikacja zawiera mnóstwo rozwiązań szkolenia psów, ale Pryor wyjaśnia również, jak opisane techniki mogą uczynić szefów przyjaźniejszymi, dzieci lepiej wychowanymi, koty mniej destruktywnymi, konie bardziej podatnymi a matki przyrodnie bardziej przyjemnymi- wszystko wyłącznie za pomocą wzmocnień pozytywnych.
Publikacja zawiera mnóstwo rozwiązań szkolenia psów, ale Pryor wyjaśnia również, jak opisane techniki mogą uczynić szefów przyjaźniejszymi, dzieci lepiej wychowanymi, koty mniej destruktywnymi, konie bardziej podatnymi a matki przyrodnie bardziej przyjemnymi- wszystko wyłącznie za pomocą wzmocnień pozytywnych.
W pierwszym rozdziale autorka jasno
tłumaczy, czym takie wzmocnienie jest (a czym nie) i czym różni
się ono od wzmocnienia negatywnego. Wyjaśnia jak wpływać na
zachowanie, aby pojawiało się ono częściej, jeśli je lubisz, i
jak eliminować takie, którego chcesz się pozbyć-bez krzyczenia na
psa bądź innych awersyjnych metod. Choć nie jest twórcą tych
zasad, to w sposób głęboko przemyślany prezentuje zalety z nich
płynące, tłumacząc je w prosty i przystępny sposób.
Urodziła się w 1932 roku. Jej matka
sprzedawała antyki, ojciec zaś był pisarzem. W 1954 r. ukończyła
Cornell University, gdzie prócz angielskiego zajmowała się
biologią, ornitologią, botaniką i entomologią, wtedy wyszła też
za mąż.
W 1963 roku, kiedy jej mąż zaczynał
intensywny czas pracy w oceanarium Sea Life Park, zapytał żonę o
pomoc przy projekcie, w którym pojawiły się trudności: trenowanie
delfinów do pokazów.
Lata temu park zatrudnił studenta
psychologii do trenowania delfinów, który jako fan B. F. Skinnera,
zaczął używać jego teorii warunkowania instrumentalnego w
praktyce. Ponieważ metody te okazały się skuteczne, poproszono go
o spisanie instrukcji owego treningu, aby przekazać ją kolejnym
zatrudnionym w parku.
W przeciągu dziewięciu lat Karen
zafascynowała się zarówno metodą, jak i delfinami, pracując tam
zarówno z trenerami , jak i ssakami morskimi. Miała także
możliwość pracy z dość nietypowymi zwierzętami, które znalazły
się w ośrodku-choćby małą ośmiornicą czy garbikiem (gatunek
małej dość powszechnej ryby), tak tylko dla sprawdzenia, czy jest
w stanie wytrenować inne gatunki zasadami wzmocnień pozytywnych.
Jak się okazało-była.
Jak się okazało-była.
Jej kolejna książka Lads Before
the Wind opisywała jej niezwykłe spotkania i pracę ze
zwierzętami- i tymi z centrum, jak i z otwartego oceanu. Książka
wyjaśniała wszystko czego, zdążyła się nauczyć o treningu i
miała nadzieję że inni zaczną robić to, co ona: odkrywać jakie
metody szkolenia mogą mieć pozytywny wpływ na zmianę zachowania
każdej istoty żywej: Dość dławików dla psów i wrzeszczenia
na dzieci.
Książka zwięźle prezentuje
podstawowe zasady zwierzęcych zachowań i to jak ich zmiana w wyniku
szkolenia może być nie tylko możliwa ale i prosta.
W 2004 została wybrana do zarządu
fundacji B.F. Skinnera, publikując znacząco ważne prace związane
z analizą zachowania. Jej popularność wzrosła jeszcze bardziej po
2009 roku jej ostatniej książki Reaching the Animal Mind.
Poniżej znajdują się fragmenty wywiadu
z Karen Pryor, prowadzony przez Whole Dog Jurnal.
(oryginał w języku angielskim dostępny pod adresem http://www.whole-dog-journal.com/issues/16_3/features/positive-icon_20709-1.html?pg=1 )
Whole Dog Jurnal - WDJ
Karen Pryor: KP
WDJ: Jak myślisz, dlaczego ludzie
oczekują od psa, że będzie rozumiał to, co do niego mówią?
KP: Myślę że to przez coś, co
zwiemy generalizacją. Jeśli pies czasami zachowuje się
jakby nas rozumiał, to oczekujemy, że
będzie nas rozumiał już przez cały czas. Wiele ludzi kompletnie
ignoruje naturalne zachowania psa
WDJ:
Ile masz dzieci i czy są zaangażowane w taki zawód jak
Ty
KP: Trójkę dzieci i siedem wnucząt.
Żadne nie jest związane z moim polem działania. Jeden syn jest
budowniczym i artystą. Jego żona jest nauczycielką w szkole
specjalnej, dzięki czemu nasze rozmowy potrafią być długie, bo
mamy wspólny punkt zaczepienia. Mają 11 letnie dziecko, które jest
całkiem niezłym trenerem ich własnego psa- nie ukrywam, że mamy z
tego niemały ubaw.
Córka jest pisarzem i edytorem,
wyszła za architekta i udziela się w pomoc dzieciom z Ugandy, choć
jako trener też się sprawdza. Najstarszy syn jest bankierem. Mimo
wszystko każdy z nich jest świetnym rodzicem: troskliwym,
życzliwym, uważnym i realistycznym, i myślę, że to przez ich
ciągły kontakt za młodu, z moimi metodami szkolenia.
WDJ: Kiedy zaczynałam pracę w
magazynie mój syn miał 5 lat. Teraz ma 21 i czuję jakby i on i
Whole Doge Jurnal dorastali razem. Mówiłam mu o wszystkim, o
czym się dowiadywałam, zawsze pozował do okładek i uczył się
dużo o zachowaniach psów, zresztą jest naprawdę fantastycznym
trenerem! Teraz syn pracuje tymczasowo w koledżu jako opiekun.
Zaobserwowałam, że na ostatnim obozie zwracał się do dzieci...jak
do psa. „Sam usiądź.”, „Sam, zostań tam.” W obronie swojej
taktyki powiedział mi, że jeśli używa zbyt wielu słów, dzieci
tak naprawdę nie słyszą tego, co mówi.
KP: To cudownie! W technice TAG uczy
się, żeby nie używać więcej (a najlepiej mniej) niż 5 słów.
Nieważne czy do człowieka czy zwierzęcia. Jeśli używasz
więcej-tracisz tym samym ucznia.
WDJ: Widać wyraźnie, jak wiele
masz respektu do inteligencji każdej żywej istoty, z którą
pracujesz. Uroczo jest patrzeć, jak niczego nie przewidujesz, nie
oczekujesz z wyprzedzeniem, a po prostu pracujesz nad procesem
komunikacji ze zwierzęciem.
KP: Uważam, że użyłaś bardzo
ważnego słówka: oczekiwania. Nie mamy ich. Zamiast tego po prostu
sprawdzamy, co się stanie. Mam przyjaciela, który jest psychologiem
i analizuje zachowania, pracując z dziećmi specjalnych potrzeb.
Jest on żonaty z instruktorką szkolenia delfinów. Różnica
pomiędzy nimi jest taka, że kiedy ona wskakuje do basenu, nie ma
żadnych oczekiwań. Jeśli dostanie oczekiwane zachowanie-świetnie.
Jeśli nie, zmienia po prostu strategię. To bardzo pomaga w
relacjach.
WDJ Wygląda mi na to, że ludzie
więcej próbują tych metod w pracy z psami niż innymi gatunkami.
Dlaczego tak mocno przywykliśmy-jako ludzie-do manipulowania psami
właśnie? Chodzi mi o to, że nikt nie podchodzi przecież do zebry lub
słonia i nie próbuje przycisnąć jego zadu do ziemi,wrzeszcząc:
Siad! Siad! Siad!
KP: (śmiech) Tak naprawdę to są
tacy, co próbują. Istnieją metody tresury słoni, gdzie zwierzę
jest bite jeśli nie jest posłuszne. Psy to ekstremalnie udomowiony
gatunek. Są w stanie znieść wiele naprawdę okropnych rzeczy.
Tolerują praktycznie wszystko, co im robimy, bardziej niż inne
zwierzęta.
WDJ: Najczęstszym uzasadnieniem
niestosowania metod pozytywnych przez właścicieli psów, z jakim
można się spotkać jest tekst: Jeśli nie uporamy się z psem,
zostanie uśpiony! Pozytywne dyrdymały zajmują za dużo czasu!
KP: To dlatego, że oni nie wiedzą jak
to robić. Metoda wzmocnień pozytywnych jest aktualnie o wiele
szybsza. Jest prosta ale niełatwa. Jeśli ktoś nie umie jej stosować, ma tendencje do powrotu do karania, gdzie ponownie
wprowadzanie zasad wzmocnień pozytywnych już nie działa. A kiedy
to się dzieje, tracimy kontakt ze zwierzęciem, staje się jedynie
ustępliwe. Zwierzę które jest karane przestaje się próbować
uczyć, a jedynie próbuje unikać kłopotów, to spadkowa tendencja
nauki prowadząca aż do zaniku. I dlatego ludzie mają powód by
narzekać, że ta metoda działa zbyt wolno.
WDJ: Więcej niż cokolwiek kocham
moment, kiedy pies nagle zaczyna rozumieć dane ćwiczenie czy grę i
zdaje sobie sprawę jak postępować, żeby dostać nagrodę. Psy
często wyglądają na zaangażowane, jeśli myślą: „Nareszcie!
Człowiek który działa sensownie!”
KP: Zgadzam się. Dla wielu psów świat
człowieka jest mylącym miejscem i nagle okazuje się, że mogą coś
kontrolować. To duży moment dla nich. I bardzo nagradzający.
WDJ: Jak długo zamierzasz
kontynuować swoją pracę? Wystarczy czy chcesz działać dalej?
KP: Cóż, jestem artystką i
naukowcem. I to jest moja sztuka i nauka. Więc dlaczego miałabym
przestać? Myślę o napisaniu kolejnej książki, właśnie
zaakceptowałam zaproszenie do Chin na 2014 rok. Jest jeszcze wiele
do zrobienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz