W internecie ostatnio aż huczy o wspaniałym psie, który potrafi rzeczy, których po "zwyczajnym" psie raczej byśmy się nie spodziewali.
Choć większość sztuczek faktycznie zasługuje na uznanie, to jednak sam filmik skłania do refleksji : gdzie leży granica pomiędzy świetnym wyszkoleniem psa a wyrządzaniem mu krzywdy?
O ile samo szkolenie ma głównie na celu nawiązanie odpowiedniej relacji pomiędzy dwoma zupełnie odrębnymi gatunkami, jakim jest człowiek i pies, a także zapewnienie psu zajęcia i naukę odpowiednich zachowań, o tyle sztuczki...bądźmy szczerzy, sztuczki w większej mierze są dla nas. Pięknie zaprezentowany siad przed naszym gościem albo ukłon przed sąsiadem napawa nas dumą. Sam pies też zbiera laury, bo przecież jest taki mądry i słodki, kiedy robi "wstydź się".
Sztuczki same w sobie nie są złe, choć ich definicja w słowniku, nie niesie zbyt pozytywnych odczuć. Odpowiednio wprowadzane, uczą nas, że wszystko jest kwestią podejścia, cierpliwości i kreatywności. Spędzamy czas ze swoimi pupilem, a każdy krok naprzód cieszy i nas i jego. Zapewniamy mu wysiłek fizyczny, jak i psychiczny, dbając w ten sposób o jego kondycję. Dbamy też o siebie, kiedy nasze oczy mogą odpocząć od monitora a kręgosłup od pozycji siedzącej. Przychodzi jednak moment, kiedy do głosu dochodzi ambicja. Zwykłe siad już nie wystarcza, a "pif-paf" staje się przereklamowane, bo przecież inne psy robią to i tamto. I zaczyna się podnoszenie poprzeczki. Sęk w tym, że łatwo można się w tym zatracić. Kiedy za wszelaką ceną nasz pies musi opanować chodzenie na przednich łapach, skakanie po drzewach, czy jak na filmiku-jazdę na hulajnodze. A co na to pies?
Każda rasa to inny charakter i inna budowa ciała. Szybkość, siła i zwinność-także. Inne preferencje zabaw i sposoby szkolenia. Dla drobnego border collie skok za dyskiem nie jest większym problemem, ale dla stawów labradora już niekoniecznie. Ale przecież inne psy tak robią, to i ja mojego nauczę! Bo skoro pies jest w stanie się tego nauczyć i może to zrobić, to czemu nie? No a może dlatego, że zagraża to jego zdrowiu albo i życiu albo i osłabieniu właściwych mu instynktów?
Jazda na deskorolce wygląda dość efektywnie, ale nie na tyle, aby nie szukać innej, bardziej zachwycającej. I tu przychodzi nam na myśl hulajnoga. Właściciel psa z filmiku, musiał nieźle się natrudzić, żeby zachęcić psa nie tylko do przyjęcia odpowiedniej pozycji, ale i pozostania w niej. Brawa dla niego. I to na ruszającym się obiekcie, gdzie widać jak zaciekle walczy z utrzymaniem równowagi. Sama jazda odbywa się oczywiście z górki, żeby pies nie musiał się odpychać nogą :) Jak jednak jego jazda się kończy, większość z nas się domyśla, niektórzy nawet widzą sam moment przewrócenia się. Pies zapewne ląduje na czterech łapach-cały i zdrowy. Czy zdrowe jest jednak uczenie psa czynności, która jest mocno niezgodna z jego naturą? Prędkość, jaką pies osiągnął była niemała, a mimo to, dzielnie stał na dwóch łapach. Jak dla mnie, nauka pozostawania w niekomfortowej dla psa sytuacji, z czasem może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Człowiek z zachowaniem umiaru, ma problem na wielu płaszczyznach. Jedzenie, siedzenie, praca czy oglądanie tv...wymyślanie co raz to nowych i bardziej skomplikowanych zadań, również.
Nasza pomysłowość to cenny dar. Ale pamiętajmy korzystać z niej rozsądnie. Ambicja to dobra rzecz. Dobra, dopóki nie jest stawiana wyżej niż dobro i zdrowie psa. Dlatego pamiętajmy o umiarze, a jeśli mamy wątpliwości...to może coś jest na rzeczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz