Cały czas w głowie
mam sceny, które rozegrały się jakiś rok temu. Najpierw padło na
owczarka niemieckiego mieszkającego piętro wyżej. Kilka godzin
wystarczyło, aby radosny i energiczny Nero, stał się osłabionym,
i gasnącym zwierzakiem. Reakcja właściciela była za późna. Psa
nie udało się uratować. Mniej więcej równocześnie, w klatce
obok, to samo działo się z przepięknym i silnym huskim. Opiekun na
szczęście dostrzegł objawy w porę, i choć przez kolejne trzy dni
Bruno był znoszony i wnoszony na 3 piętro, z powodu koniecznych
kroplówek u weterynarza, zdołał przetrwać.
A wszystko z powodu
kleszcza. Małego i niepozornego drania, który jest mistrzem w swoim
fachu.
Ruch, ciepło i woń. To
główne bodźce, dzięki którym kleszcz szykuje się do ataku.
Specjalnie zbudowane włoski czuciowe, rozmieszczone na odnóżach i
powierzchni ciała, rejestrują ruchy powietrza i wyczuwają ciepło.
Umieszczone na pierwszej parze odnóży aparat Hallera, pozwala im
zaś rozróżniać zapachy, w tym pot człowieka. Rozbudowana
gardziel, która jest swoistą pompą ssącą, produkuje ślinę
wyposażoną w szereg substancji działających na naszą niekorzyść:
- znieczulają (dlatego nikt nie wie, jak długo kleszcz na nim żerował)
- hamują krzepliwość krwi (dzięki czemu zakażenie może łatwiej się roznieść po organizmie)
- osłabiają układ odpornościowy (dodatkowo dzieląc się z nami patogenami)
Dorosłe osobniki wypełzają
zwykle na trawy i krzewy skąd „wypatrują” potencjalnej ofiary.
Samice po nassaniu się krwią składają jaja do ściółki. Z jaj
wykluwają się larwy żywiące się krwią jaszczurek, ptaków i
drobnych ssaków-najczęściej gryzoni (tu najczęściej się
zarażają od myszy). Przeistaczając się w kolejne stadium atakują
większe ssaki jak wiewiórki czy zające. Dopiero jako postać
dorosła na ofiary wybierają tak duże ssaki jak pies czy człowiek.
Taki stopniowy rozwój, za
którym idzie trzykrotna zmiana żywicieli sprawia, że kleszcz staje
się zbiornikiem pełnym niebezpiecznych mikroorganizmów: wirusów,
bakterii, pierwotniaków itd.
O ile dzikie zwierzęta
zdążyły wykształcić odporność na odkleszczowe choroby, dzięki
czemu ich przebieg jest z reguły lekki, o tyle u człowieka i
zwierząt domowych, choroby takie zwykle objawiają się ostrym
przebiegiem. Nie bez znaczenia jest tu czas i szybkość wykrycia
pasożyta.
W niektórych przypadkach
jednak, od momentu zakażenia do wystąpienia pierwszych objawów,
mija sporo czasu-nawet do kilku tygodni.
Ryzyko choroby
Często publikowane są
mapy, które przedstawiają ryzyko zarażenia się poszczególną
chorobą. Gdy więc widzimy, że nasze województwo leży poza
zasięgiem danej choroby, oddychamy z ulgą. Nic bardziej błędnego!
Kleszcze są ciągle w ruchu. Ich żywiciele również są w ciągłym
ruchu. Jeśli zainfekowany kleszcz chwilowo będzie pasożytował na
wronie, to co takiego trudnego jest w pokonaniu setki kilometrów? My
sami także pomagamy. Ile to razy nieświadomie przywlekliśmy ze
sobą do samochodu niezauważonego gościa, będąc na wakacyjnej
wycieczce w pobliskim lesie?Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, jak
często i jak daleko jeździmy oraz to,że kleszcz może nie żywić
się przez rok, i wciąż dobrze się miewać, to zrozumiemy, że
taka mapa zawsze będzie odbiegać od stanu obecnego.
Babeszjoza
Najgroźniejsza
wśród chorób przenoszonych przez kleszcze, a przy tym i
najczęstsza. Wprowadzony do krwioobiegu pierwotniak Babesia
canis, atakuje erytrocyty, rozrywając je. Kleszcz przeważnie
zaraża się nim żerując na myszach.
Pierwsze
charakterystyczne objawy to apatia i brak apetytu. Zaraz po nich
dołącza wysoka gorączka z wymiotami i biegunką. Węzły chłonne
są powiększone a błona śluzowa jamy ustnej wydaje się być
żółta. Niszczenie czerwonych krwinek, objawia się krwiomoczem, co
ma ścisły związek z coraz słabszą pracą nerek i wątroby.
Przebieg choroby jest błyskawiczny, często objawy występują zanim
zdążymy znaleźć winnego zarażenia kleszcza. Zbyt późne
rozpoznanie babeszjozy prowadzi do śmierci zwierzęcia.
Jak zapobiegać?
Niestety
unikanie miejsc obfitych w
kleszcze jest niemożliwe. Specjalne obroże i preparaty stosowane
raz na jakiś czas, wydają się najlepszą opcją. Nie dają jednak
100% pewności. Regularne sprawdzanie sierści psa po spacerze
powinno wejść nam w nawyk. Najdokładniej należy sprawdzać głowę,
miejsca tuż za uszami, okolice szyi i klatki piersiowej. W przypadku
małych psów, które w kontakcie z trawą ocierają się o nią
brzuchem, kontrola jest szczególnie ważna. W czasie deszczowych dni
dobrze jest zastosować ubranko o jednolitym kolorze, które zasłoni
spód ciała, chroniąc przed trawą, jak i zbierając potencjalne
pasożyty. Można je wtedy zauważyć i pozbyć się ich , zanim
wkłują się w skórę zwierzęcia.
Usuwanie kleszcza
Najbezpieczniejszą metodą
jest wykręcenie kleszcza, bez szarpania czy ciągnięcia za pomocą
specjalnych haczyków bądź zastosowanie przeznaczonej do tego celu
pompki. Stosowanie innych metod nie zawsze pozwala na usunięcie
kleszcza w całości. I o ile pozostawiona główka nie sprawi, że
odwłok odrośnie, o tyle wciąż będzie źródłem zakażenia.
Absolutnie nie należy
wcześniej kleszcza podpalać, smarować tłuszczem czy próbować
odurzać innymi środkami. Może spowodować to skutek odwrotny do
zamierzanego-pasożyt może wymiotować, przez co proces zakażenia
zostanie przyspieszony.
Po usunięciu kleszcza ranę
należy odkazić, a psa bacznie obserwować. Zalecone jest również
badanie krwi, które pozwoli ustalić czy doszło do zarażenia.
Bądź odpowiedzialny
Zabezpieczenie psa przed kleszczem
zajmuje chwilę. Tak, jak i zarażenie się niebezpieczną chorobą.
Nie warto ryzykować. Bądź odpowiedzialny, chroń siebie i swojego
psa. Koszty poniesione na krople i spraye chroniące przed
kleszczami, nie tylko zapobiegają złapaniu choroby roznoszonej
przez inne pasożyty, ale i są niższe niż późniejsze leczenie
weterynaryjne.
Babeszjoza to nie żarty.
Kleszcze to nie żarty.
Życie Twojego psa-również.
W trakcie pisania przeze mnie artykułu, przez pokój
przewinął się kot. Z jego futra wypadł mały prezent...Na
szczęście wiem, że moje zwierzaki są bezpieczne. A Twoje?
Problem poruszony jak najbardziej słusznie, ale aż razi ostatni akapit ;) "Pisząc ten artykuł, przez pokój przewinął się kot" czyżby to jakieś kocisko napisało ten artykuł? :)
OdpowiedzUsuńCenne spostrzezenie :) Juz poprawiam! Tak to jest, kiedy za duzo sie mysli o poprawnosci zdania i z tego wszystkiego, robi bledy. Ale od czego sa czujni czytelnicy? :) Jak na zlosc, wlasnie przestaly dzialac polskie znaki...
OdpowiedzUsuń