wtorek, 26 marca 2019

Jak wybrać dobrego lekarza weterynarii?


O dobrego specjalistę wcale nie jest łatwo, choć zawód ten cieszy się dużym powodzeniem.
Jak więc rozpoznać tego właściwego?



1. Podejście do zwierzaka


Punkt pierwszy i najważniejszy. Reszta to dodatki. Dlaczego? Bo na nic wiedza lekarza, jeśli nie potrafi zachęcić do siebie zwierzaka i nie ma podstaw wiedzy w zakresie zachowań zwierząt, które na co dzień są jego pacjentami.

Oczywiście, warto tutaj podkreślić, że to jak zwierzak czuje się w gabinecie w dużej mierze zależy od opiekuna, i to opiekun powinien tak wychować swojego psa czy też kota, żeby takie wizyty były jak najmniej stresujące. Niemniej jednak, jeśli ktoś zostaje lekarzem weterynarii, to po to, aby leczyć zwierzęta. A bez trafnej diagnozy i odpowiedniego podejścia, jest to po prostu niemożliwe.

O dziwo, to właśnie ten punkt bardzo szybko skraca listę lekarzy godnych uwagi...

Za przykład posłuży mój ulubieniec, Rodi - owczarek niemiecki.
Wyobraźmy sobie, że opiekunka potrzebuje okresowego badania krwi, aby ocenić kondycję psa.

Lekarz nr 1 na widok owczarka prosi o założenie kagańca, po czym nieufnego psa bez zapoznania, po prostu przygważdża łokciem do ziemi. Najlepszą opinią niech będzie reakcja psa - wielka plama moczu na podłodze.

Lekarz nr 2 na widok Rodiego, kładącego uszy po sobie już w progu, odwraca głowę, żeby dać Rodiemu czas na poznanie miejsca i poczucie, że jest niewidzialny ;) Dopiero po stosownej chwili, siada z psem razem na podłodze, daje się obwąchać, mówi spokojnym tonem a na widok kagańca wyjmowanego z torby kręci głową, bo nie jest potrzebny. Daje psu czas. Niczego nie przyspiesza, niczego nie wymusza.
I robi to, co dla mnie jest testem przesądzającym o tym, czy będzie to lekarz mojego psa.
Nie wyciąga ręki od góry, chcąc go pogłaskać po łbie, tylko podsuwa ją delikatnie pod pysk.

Niezbędne minimum, które okazuje się szczytem nie do pokonania dla dużej części uczonych doktorów...

Jak myślicie, czy pobrana krew będzie miała takie same wartości w obu przypadkach?
I tak oto, wybór dokonuje się sam.



Nazwa lecznicy Podaj Łapę, zobowiązuje :)

Można przekonać psa do siebie bez użycia siły i nachalności? Można. Rodi w każdym momencie może zadecydować o końcu interakcji. Ale tego nie robi, bo widzi, że nic mu nie zagraża.


2. Kwalifikacje i specjalizacje


Kolejna cecha dobrego lekarza to ta, że mówi on otwarcie, iż nie jest specjalistą wszystkich dziedzin. Jeśli widzi, że zwierzę potrzebuje konsultacji ortopedycznej ale sam się w tym zakresie nie poczuwa, to wskazuje polecanego specjalistę. Pora zrozumieć, że medycyna jest tak obszerną wiedzą, że aby być dobrym doktorem, trzeba wybrać sobie jej wycinek.

Tyczy się to również samych pacjentów. Z psem chodzę do innej lecznicy niż z kotami. Każdy lekarz ma swoje upodobania w tym zakresie i większy talent w zdobywaniu zaufania takiego a nie innego gatunku. A moim zadaniem jako opiekuna jest wybrać ten gabinet, w którym mój zwierzak będzie czuł się najlepiej, jak się da.

3. Doświadczenie i działalność


Punkt mocno powiązany z powyższym. Lekarz współpracujący z kocimi fundacjami wydaje się dobrą opcją dla kociarzy a lekarz mający trzy labradory, dzień w dzień reorganizujące jego ogródek, zapewne jest nie tylko anielsko cierpliwy, ale i ma podstawową wiedzę na temat właściwej komunikacji z psem. 

Ponownie, wybór dokonuje się sam.

Ważnym aspektem doświadczenia, jest nie tyle staż pracy, co umiejętności, które nabył lekarz. 
Bo to one decydują o tym, czy dana osoba wzbudzi w nas szacunek i stanie się autorytetem. 
A niestety niektóre z decyzji, które przyjdzie podjąć opiekunowi, będą w dużej mierze zależały od tego, czy lekarz wyda nam się osoba kompetentną i godną zaufania.


4. Podejście do opiekuna


Szanuję lekarzy za ich wiedzę ale sama również oczekuję poszanowania mojej osoby. Nie chodzi mi tu o ukłony w pas, czy przesadne grzeczności. Wystarczy, że lekarz nie zbywa mnie półsłówkami, wykazuje chęć dialogu, słucha tego, co mam mu do powiedzenia. Nie przerywa, wykazuje zainteresowanie zwierzakiem, dopytuje. Bo w końcu to ja jestem tą osobą, która może wskazać element, będący kluczowy w diagnozowaniu problemu.

Jeśli lekarz wychodzi z założenia, że od opiekuna nie dowie się raczej nic sensownego, a całą robotę odwali za niego super wypaśna maszyna, to ja podziękuję i będę szukać dalej.

5. Podejście do kwestii żywieniowych


Ponownie, nie wymagam od lekarza wszechwiedzy w każdej dziedzinie.
Ale podstawy znajomości żywienia zwierząt domowych to coś, co przyspiesza proces leczenia bądź jest czynnikiem profilaktycznym. 

Prawidłowa suplementacja suki w ciąży, zapobiegnie niedoborom u szczeniaków. 
Wykluczenie kukurydzy z diety jest mocno wskazane u psów z problemami na tle agresji czy lękliwości. 
Jedzenie surowego mięsa przez koty nie jest dla nich zabójstwem, a najzdrowszą formą diety!

Kwintesencją jest oferowanie jedynie słusznej karmy, jedynej słusznej marki, w zależności od niedomagania danego narządu czy ogólnie organizmu psa czy kota. I jeśli jest mi ona wciskana, jako panaceum na wszystko, choć sam lekarz nie jest w stanie mi podać jej składu, choćby w przybliżeniu, lub podać alternatywy, no cóż...


6. Pogląd w sprawie szczepień


Szczepienie zbyt częste, jest tak samo szkodliwe dla zwierzęcia, co szczepienie zbyt rzadkie.
Potwierdzone info. Więc jeśli lekarz proponuje Ci ponawianie co rok szczepienia, które ma okres ważności trzech lat, nie odebrałaby tego, jako troska o zwierzę.

Szczepienie bez wcześniejszego odrobaczenia, również nie do końca jest sensowne. Co prawda to opiekun decyduje o odrobaczaniu, ale lekarz nawet jeśli nie jest w stanie przekonać go do tego, powinien rzucić taką informacją dla zasady. Tak, jak w reklamach różnych farmaceutyków podaje się, że przed stosowaniem warto zapoznać się z ulotką lub zasięgnąć opinii. A to, że mało kto tak robi, to już kwestia własnych decyzji.

Z kolei szczepienie równoczesne z odrobaczaniem to wtopa, która czasem się zdarza a powinna dyskwalifikować. Zarówno jeden jak i drugi proces, wymaga wzmożonego wysiłku organizmu. Łączenie ich jest nie tylko ryzykowne, ale zwyczajnie nieetyczne i lekarz, który macha na to ręką, bo będzie szybciej i nic się nie stanie, zasługuje na naganę.

7. Pogląd w sprawie odrobaczania


Jeśli zwierzę jest w starszym wieku, a dawno nie miało robionych badań okresowych w postaci pobrania krwi, tabletki odrobaczające mogą być strzałem w stopę. Zwłaszcza w przypadku kotów, które są o wiele wrażliwsze na stosowane na nich leki. Słabo funkcjonujący narząd np. nerki czy wątroba, po zastosowaniu mocnego leku, może zwyczajnie nie wytrzymać.

M.in z tego powodu powstała też opcja kropli odrobaczających, zamiast tabletek. Niszczą wszystkie postacie pasożytów (w przeciwieństwie do tabletek) i nie obciążają organów. Jeśli lekarz sam nie proponuje środka innego niż piguły, warto zapytać o inne propozycje.


8. Pogląd w sprawie badań krwi



O ile nasze zwierzę czuje się dobrze, opiekun rzadko widzi potrzebę robienia okresowych badań krwi. Powinny być one jednak koniecznością w przypadku jakichkolwiek zabiegów operacyjnych na zwierzęciu, a już zwłaszcza, gdy ma ono więcej niż 6 lat (ale nie jest to sztywna granica).

Dobranie odpowiednik dawek leku usypiającego, znieczulającego czy późniejszego antybiotyku to potężne obciążenie dla zdrowego organizmu. A co dopiero dla organizmu z osłabioną odpornością, bądź w stanie chorobowym.

Teoretycznie lekarz powinien odmówić wykonania operacji na zwierzęciu, którego stan zdrowia jest niewiadomą. Z drugiej strony, nie ma on prawa zmusić opiekuna do takich badań. Dlatego za bardzo rozsądne rozwiązanie uważam, spisanie oświadczenia, w którym lekarz weterynarii podejmując się zabiegu na pacjencie z nieznanym stanem zdrowia, całą odpowiedzialność kieruje na opiekuna, co wyklucza potem możliwość jakichkolwiek roszczeń z powodu komplikacji bądź zgonu zwierzęcia.

Taka klauzula sumienia właścicieli, którzy w tym momencie igrają z losem.I niestety życiem swojego pupila.

9. Wyposażenie lecznicy


Lecznica z własnym laboratorium to skarb. Krew badana na miejscu, a co najważniejsze - mocz (który powinien być zbadany max do kilku godzin po pobraniu), daje o wiele bardziej miarodajne i precyzyjniejsze wyniki. Ogranicza to również prawdopodobieństwo wystąpienia pomyłki, do której może dojść w laboratoriach o dużym obłożeniu analiz.

Zaś lecznica z własną karetką weterynaryjną to już perełka. Bo gdy dojdzie do nieszczęśliwego zdarzenia z udziałem naszego zwierzaka, lekarz będzie miał dostęp do jego karty zdrowia, jako pacjenta lecznicy. A to zdecydowanie usprawni decyzje o podejmowanych czynnościach.

Przykładem lecznicy tak wyposażonej w woj. łódzkim jest na przykład Podaj Łapę.

10. Organizacja poczekalni


Wydawałoby się, że to drobiazg. Ale to właśnie w poczekalni lądujemy ze swoim zwierzakiem. Wielkość nie jest tak istotna, jak jej organizacja.
Obszar poczekalni dla pacjentów kocich i psich powinien być oddzielony, jeśli tylko się da.

https://molicki.pl/klinika/

Dla kotów świetnym pomysłem jest podwyższenie, na którym można postawić klatkę, co daje kotu poczucie bezpieczeństwa. Jeśli ma "widok z oknem" to jest już w ogóle luksus, bowiem obserwacja to coś, co koty lubią najbardziej. Dodatkowo zamiast skupiać się na nieprzyjaznym miejscu i obcych dźwiękach, skupia się na wydarzeniach rozgrywających się za oknem.

https://provet.pl/

Dla psów z kolei, poczekalnia nie powinna być przestrzenią, w której zwierzaki są skierowane frontem do siebie. Dobrze, gdy można znaleźć zaciszny kąt, z którego nie jest się widzianym przez innych, jak i samemu nie za wiele się widzi. Mowa oczywiście o naszych pupilach, nie o nas ;)

Znalezione obrazy dla zapytania waiting room vet
https://www.rickordsanimalhospital.com/patient-center

Podsumowanie


Jak widać, ilość czynników wartych wzięcia pod uwagę podczas wyboru najlepszego lekarza naszych czworonogów, jest duża. Podejście często wynika z wcześniejszych doświadczeń, a im więcej tych złych, tym lista zapewne będzie dłuższa. To co na pewno warto robić, to być czujnym, słuchać intuicji i przeczucia i kierować się opiniami znanych znajomych, zamiast wymuskanymi fotkami na instagramie ;)

Bo najgorsze jest poczucie winy, gdy coś pójdzie nie tak. A także żal, że wspólna przygoda mogła trwać dłużej. Właśnie dlatego warto postarać się o fachowca, który jest DOBRY. 



1 komentarz:

  1. Z tymi weterynarzami jak również innymi fachowcami to nie ma lekko. Trzeba się nachodzić, aby znaleźć odpowiedniego. Jak już ze swoimi labradorami sprawdziłam wiele przychodni, ale znalazłam :)

    OdpowiedzUsuń