Kiedy czas przedświątecznych porządków, spotkań rodzinnych a także porządków poświątecznych mija, zbiera się te parę chwil, kiedy można nadrobić zaległe mejle, uporządkować zdjęcia na komputerze a nawet i coś tu napisać. Korzystam więc, póki jeszcze te chwile trwają!
Zacznę od zdarzeń mniej przyjemnych. Delikatnie to nazywając. Bo takie sytuacje nie mieszczą mi się w głowie. Otóż moja starsza kotka, wróciła ostatnio zalana krwią, płacząc jak małe dziecko. Wystraszona, obolała, szukająca pomocy u człowieka. Nie mieliśmy pojęcia, co się stało. Weterynarz mógł jedynie wymienić obrażenia, a co za tym idzie-nabiegnięte krwią oko, złamana szczęka, ogólne potłuczenie i co gorsza obrzmienie mózgu...Kicia została uderzona z dużą siłą. Kopnięcie? Ktoś rzucił kamieniem? Masa zastrzyków, kroplówki i stały nadzór. Zarówno Emka jak i młodsza kotka od razu pojęły w jakim stanie jest starsza. Czułe obwąchiwanie, wylizywanie jej, użyczanie legowiska...wszystko to bez słów...
Początkowe problemy z przyjęciem jakiejkolwiek pozycji -siedzącej, leżącej, z chodzeniem niezbyt dobrze wróżyły. Pojawiła się padaczka, która była widokiem naprawdę załamującym. Problem z załatwianiem, problem z równowagą, problem z nawiązaniem kontaktu...Na szczęście dzięki pomocy lekarzy z AMIGO zaczęło się poprawiać. Jak wiadomo dobra diagnoza i fachowa pomoc to połowa sukcesu, jeśli nie więcej...w międzyczasie dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę zaszło. Kocica weszła pod samochód, a ten gdy ruszał uderzył ją kołem. I potrafiłabym to jakoś przeboleć, gdyby nie fakt, że całe zajście widziała sąsiadka. Sąsiadka, która nawet słowem o zajściu nas nie poinformowała! Gdyby kocica do nas wtedy nie przybiegła, być może konała by w męczarniach? I to na oczach kogoś, kto całą sytuację widział i nie zareagował w żaden sposób. Czy zachowanie w takiej sytuacji nie określa jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy? Jeśli w ogóle nimi jesteśmy, bo do tej pory nie potrafię nad tym przejść do porządku dziennego...
Jak na złość wszystko działo się w okresie świątecznym, kiedy lecznice nie działają wg normalnego "rozkładu jazdy". Na szczęście dla lekarzy nasz kot miał znaczenie, i gdyby tylko miało się coś dziać, wystarczyło zadzwonić. Kocica jednak ku naszej uldze zaczęła robić postępy i czuć się lepiej, choć do pełnej sprawności jeszcze daleka droga...
W międzyczasie ugościliśmy też Kamę. Poczciwą już psinkę, z przeszłością schroniskową-i jak to bywa w takich przypadkach-pełną miłości do ludzi. Tych samych, za pośrednictwem których kiedyś znalazła się za kratami psiego bidula...Skąd ta ufność w zwierzętach? Bo kiedy one chcą nam udowodnić, że ludzie są dobrzy, ja coraz częściej spotykam się z tym, jak okrutni potrafimy być...
Święta minęły. Jeszcze tylko powitanie Nowego Roku i znowu będziemy mogli żyć "normalnym" rytmem. Praca, obowiązki, codzienne kłopoty, zmartwienia albo i skoki ciśnienia.
Dlatego chcemy wam życzyć, aby tych słabych chwil było jak najmniej. A jeśli już się zdarzą-żebyście znaleźli w sobie siłę do walki i przezwyciężania trudności napotkanych na swojej drodze.
Koniec świąt! szkooda :/
OdpowiedzUsuńzapraszam do nas:
mezyciepsie.blogspot.com
Biedna kotka; mam nadzieję, że z czasem wróci do zdrowia. A zachowanie sąsiadki... po prostu niewyobrażalne, szczególnie, jeżeli doskonale wie, jak wygląda Twoja kotka. Okropna znieczulica. :(
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla kotki! Przykra sytuacja,a najbardziej nie rozumiem zachowania sąsiadki..
OdpowiedzUsuńBiedna kicia. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. Ta sąsiadka jest okropna, ale ja kiedy mieszkałam jeszcze w bloku też miałam taką. Nie obchodziło ją kompletnie nic. Nienawidziła ani dzieci ani zwierząt, była po prostu straszna. Pozdrawiam: http://zpamietnikaschroniskowegozwierzaka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia życzymy!
OdpowiedzUsuńLudzi jakaś znieczulica ogarnia. Mój Rudy został raz przez sąsiada wyrzucony przez balkon... Nic się na szczęście kotu nie stało.
Trzymam za kotkę kciuki!
pzdr
O&N
Przerażające jest okrucieństwo i znieczulica. Życzymy powrotu do zdrowia i trzymamy kciuki.
OdpowiedzUsuńNie mam słów do ludzi, ręce się załamują... To sa potwory nie ludzie :/ Też ostatnio przeszlam podobną sytuację. Życzę kici dużo, dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńPrzykro, ze ludzie są tak nieczuli na cierpienie zwierząt :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że kicia przybiegła i od razu weterynarz pomógł.
Dużo zdrówka dla niej ! :)
Przy okazji jak już tu jestem - postanowiłam Was nominować do LBA - jeśli znajdziesz chwilę czasu i zechcesz się przyłączyć do zabawy to zapraszam :) więcej informacji tutaj http://paprykowagromada.blogspot.com/2015/01/libster-blog-award.html
Biedna kotka. Dużo zdrowia dla zwierzaczka.
OdpowiedzUsuńSzkoda kotka... Zdrowia życzę :D I zapraszam do nas ;) http://blog-na-4-llapach.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń