poniedziałek, 14 lipca 2014

Petsitterem być...

Jak to bywa w przypadku błędów zawodowych, internet nie zna litości. Dziś dotarła do mnie informacja o petsitterce, która opiekując się kotami, przez swoją nieuwagę doprowadziła do śmierci dwóch z nich.
Nie chcę nikogo oceniać ani potępiać-nie byłam świadkiem tej sytuacji, nie mogę się wypowiedzieć. Mogę jednak się zgodzić z jednym-zawód petsittera to jest olbrzymia odpowiedzialność. Jeśli przeciętny Kowalski myśli, że opieka polega na sypnięciu garścią karmy, wlaniu do miski świeżej wody i spojrzeniu na dom z myślą "chyba wszystko gra", to jak widać jest w błędzie...


Różni są właściciele i z różnym podejściem się spotykam. Dla jednych ich pupil jest jak własne dziecko, dla innych równorzędny członek rodziny, towarzysz albo i cenna ozdoba lub po prostu zwierzę, które się wyciągnęło ze schroniska, a że rodzina i znajomi zająć się nim nie mogą to z braku laku oddają psa czy kota zawodowemu opiekunowi. To nie ma znaczenia. Znaczenie ma fakt, że opiekunowi powierza się żywe stworzenie. Istotę, która czuje i prócz zapewnienia podstawowych potrzeb jak jedzenie i picie, potrzebuje także obecności człowieka. Istota, która-choć na innym poziomie niż my-również przeżywa emocje, i próbuje sobie z tym jakoś poradzić. W efekcie psy mogą piszczeć a koty się schować w jakimś bezpiecznym zakamarku...z pozoru bezpiecznym...

Profesjonalna opieka. Niektórych przekona stos dyplomów, niektórych lata doświadczenia. Pytanie tylko czy faktycznie to jest najważniejsze? A może liczy się zaangażowanie? A może fakt, że daną osobę poleciła znajoma znajomego? Każdy ma zapewne własne spostrzeżenia na ten temat. Ja również.

Wiedza jest ważna. Dokształcanie jest ważne. Doświadczenie również. Ale na nic to wszystko, jeśli zapomnimy o indywidualnym podejściu, a w naszą opiekę wkradnie się rutyna i pośpiech. 

Jeśli idę na spacer z powierzonym mi pod opiekę psem, nigdy go nie spuszczam na terenie, którego nie znam. Nigdy też wtedy nie rozmawiam przez telefon. Głupie? Może. Ale wystarczy sekunda zagapienia albo zajęcia myślami czymś innym, żeby nie zauważyć kota, za którym pies pobiegnie na oślep, żeby nie poczuć odoru padliny, która psa zaraz zwabi, żeby nie zobaczyć w oddali bezpańskiego psa, który lubi wszczynać bójki albo nie dostrzec podejrzanego mięsa, które może być nafaszerowane szpilkami przez "wielbiciela" psów. 

To samo tyczy się kotów. Nie ma możliwości, żebym zajęła się kotem w mieszkaniu, którego wcześniej nie poznałam. Choćby mieszkanie było jednopokojowe-ilość kocich skrytek, w tym potencjalnie niebezpiecznych może być ogromna. W końcu kocia ciekawość i pomysłowość nie zna granic...Nie raz znajdowałam własne koty w szafie (rzecz jasna na świeżo upranych swetrach), pralce (bo cicho, ciemno i ciepło),w kapciu (tak, kapciu, kiedy to ledwo przyniesiony do domu kociak zechciał znaleźć sobie na własną łapę jakieś przyjemne miejsce do snu) czy też pod maską samochodu (podczas spaceru po parku, kiedy obserwując kaczki usłyszałam miauczenie dochodzące z parkingu). Domyślam się, że zapracowany lub też "wzięty z łapanki" petsitter może nie mieć czasu na takie 'bzdury'. Uczelnia, zajęcia, kolejne zlecenia albo i rutyna...tylko czy to faktycznie tak wiele kosztuje podczas każdej wizyty upewnić się, że ze zwierzakiem wszystko dobrze? Odliczyć każdego futrzaka?

"To kot, pewno się schował i śpi, daj mu spokój, czas goni". Może i śpi. A może zaklinował się za łóżkiem, albo wlazł do wersalki (o, tu też koty lubią wchodzić) i zapomniał, którędy do wyjścia? A może w gonitwie za muchą lub myszką, nie wyhamował na zakręcie i uderzył w róg łóżka, uszkadzając sobie żuchwę, przez co nie może pić ani jeść (nie, nie wymyślam, z życia wzięte)? Jak go obudzisz nic się nie stanie. Jak machniesz ręką na jego nieobecność, to wtedy się może coś się stać.

Kotki, pieski, króliczki i chomisie...teoretycznie przecież wiele uwagi nie wymagają. Nakarmisz, pogłaszczesz, zaszczebioczesz, wyprowadzisz na spacer. Potem wrócisz do własnych zajęć i spraw, bo przecież zwierzak się sobą zajmie i niczego mu nie brakuje. Jasne wracaj. Tylko jedna prośba: upewnij się choćby i dwa razy, czy aby na pewno wszystko pozamykałeś, schowałeś, i nikogo nie zamknąłeś nie tam, gdzie trzeba...Jeśli Ci to ma pomóc, rozpisz sobie na kartce krok po kroku każdą czynność, jaką powinieneś zrobić, zwłaszcza jeśli w Twoim domu panują inne zasady niż te tutaj (choćby najpopularniejsze zostawianie uchylonych drzwi do łazienki). NIE ZANIEDBAJ, NIE ZAPOMNIJ. Tylko tyle, aż tyle...
A jak sumienie spokoju Ci nie daje, bo masz wrażenie, że zapomniałeś to trudno-wracaj się!

Jesteś petsitterem i Cię wystraszyłam? Cieszę się, bo może zrozumiesz, jak wielka odpowiedzialność na Tobie ciąży.
Jesteś petsitterem i ten tekst nie dał Ci do myślenia? Świetnie, widać o tym wszystkim wiesz, a wiedzę zamieniasz w czyn, świadcząc najlepszą możliwą opiekę.
A może jesteś właścicielem, który zastanawia się komu powierzyć swojego czworonoga...cóż, zastanów się więc dobrze. Jeśli opiekunowi się spieszy, ma mniej pytań niż Ty, nie wnika jak odróżnić Florę od Neli czy Sary, Twoje opowieści zbywa słowami "wiem, pani, ja koty mam nie od dziś", a Ty nie masz pewności, że Twój zwierzak dostanie sto procent uwagi...cóż, decyzja należy do Ciebie. 

Link do opisu wydarzenia, o którym wspomniałam, można znaleźć TUTAJ



4 komentarze:

  1. opieka nad zwierzętami jak napisałaś to nie tylko -> spojrzenie ot na na dom czy wszystko jest okej,czy jest świeża woda,karma... każdy ma jednak do tego inne podejście.niektórzy czują pozdrony luz i uważają że zwierze w pewien sposób równa się z rzeczą ? to jest wręcz smutne.

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy !

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jeśli idę na spacer z powierzonym mi pod opiekę psem, nigdy go nie spuszczam na terenie, którego nie znam. " czyli puszczasz luzem psa, który nie jest Twój? Bez linki asekuracyjnej itd.
    A co do tekstu zgadzam się w pełni. Niezmiernie ważne jest "odliczenie ogonów" przed opuszczeniem domu czy pójściem spać. Zwłaszcza jeśli to koty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był skrót myślowy. Teren, który mogę uznać za taki, który znam, to moja własna ogrodzona działka. W innym przypadku, tak jak mówisz-tylko z linką asekuracyjną :)

      Usuń
  3. Również czytałam o sprawie, o której piszesz (zarówno relację właścicielki kotów, jak i oświadczenie wspomnianej petsitterki) i mocno się przestraszyłam, bo uważam, że z opisów obu stron wynika, iż śmierć kotów była spowodowana niedopatrzeniem/błędem usługodawcy. Co do wyboru opiekunów zwierząt, myślę, że warto w ramach wstępnej selekcji barć pod uwagę jedynie tych, którzy po pierwsze nie działają w szarej strefie podatkowej (a tych jest wielu), a po drugie petsitting jest dla nich jedynym źródłem zarobkowania, a nie dodatkową, mniej ważną fuchą.

    OdpowiedzUsuń