środa, 6 czerwca 2018

Trzy zasady, które pozwolą Ci opanować nieprzewidzane sytuacje.

Są takie trzy zasady, które w życiu znajdują przełożenie na wszystko.
Jedna zapożyczona z kodeksu ruchu drogowego, druga ze wspinaczki.
Trzecia zaś, z nauk technicznych...



Zasada ograniczonego zaufania.


To, że jedziesz drogą z pierwszeństwem przejazdu, nie oznacza, że inni się do tego zastosują.
To, że wyjeżdżasz z podporządkowanej, bo nadjeżdżające auto sygnalizuje skręt kierunkowkazem, nie oznacza, że nie dojdzie do stłuczki.
To, że przecież żaden pieszy o zdrowych zmysłach nie wtargnie na ulicę przed sznur jadących aut jest oczywiste, ale skąd wiesz, jaki jest stan psychiczny pieszego czającego się na przejściu?
To, że wyprzedzasz rowerzystę z zachowaniem minimalnego odstępu odległości (bo przecież pewnie widzi gdzie jedzie), nie oznacza, że podmuch wiatru wyprzedzających aut, nie zniesie go na środek drogi - akurat pod Twoje koła...

Można tak długo. Można tak w nieskończoność.
Mówi się, że pies to tylko pies.
Dodałabym, że człowiek to tylko człowiek, a dziecko to tylko dziecko.

Dlatego, rzadko biorę pod uwagę co kto mówi, a bardziej to, co mówi jego mowa ciała, kondycja, ogólne zachowanie, miejsce w jakim się znajduje itp. itd.
Nie liczę na to, że 2 latek będzie na tyle mądry, żeby nie próbować złapać kota za ogon.
Nie liczę na to, że ktoś zapnie psa na smycz tylko dlatego, że ja to zrobiłam.
W życiu nie pokusiłabym się o zostawienie samopas dziecka z psem (nawet tym łagodnym i ugodowym, nawet jeśli się znają), bo obu stronom głupie pomysły do głowy przychodzą zadziwiająco łatwo.
Założenie, że dwa psy nie mogą pogryźć się o kawałek drewna w lesie, gdzie patyk leży na patyku, można przypłacić śladem pięknego uzębienia na dłoni (z autopsji).
To, że puszczasz psa luzem na znanej Ci trasie spacerowej, nie oznacza, że nie napotkasz tam dzisiaj resztek potłuczonego szkła lub wystających ze sterty gruzu drutów.
Gdy idę na spacer z psem, a z naprzeciwka nadchodzi starsza babcia z żywiołowym labem na smyczy, kalkuluję, co się stanie: w razie konfliktu, ekscytacji bądź chęci "przywitania się". Zbesztany pies, połamana babcia, czy pies pędzący wprost pod samochód...co brzmi najprawdopodobniej?

Ktoś może powiedzieć, że z takim tokiem myślenia, najlepiej z domu nie wychodzić.
Ale nie o to chodzi. Chodzi jedynie o odpowiedzialność. Za siebie, za psa i za innych. Chodzi o to, aby mysleć, za siebie przede wszystkim, ale nie wyłącznie.
I to dla własnego dobra, bo najczęściej w takich sytuacjach, po łapach dostaje nie ten, który zawinił...pomijam już fakt, że w przypadku mniejszych i większych dramatów, nie chodzi o winnego, ale o samą sytuację. Sytuację, którą można było przewidzieć.
Taka jest dorosłość. Co zresztą trafnie ujął pan Korczak w książce "Kiedy znowu będę mały"

"Dorośli bardziej przejmują się tym, co mogło się stać niż tym, co naprawdę się wydarzyło..."



Zasada trzech punktów podparcia.


Mówi się, że jest to zasada wspinaczkowców. Spotykamy ją też siedząc na trójnogim taborecie, który choć niepozorny, okazuje się niewywracalny. Prawda jest zaś taka, że reguła ta została podpatrzona w naturze. U owadów, które z racji na poruszanie się po dość trudnym terenie, stosują chód w którym dwie lewe nogi są stawiane jednocześnie z jedną prawą i na odwrót. Bo jak wiadomo, owad wywrócony na "łopatki", staje się łatwym łupem dla drapieżnika.




Czego uczy nas ta zasada? A no tego, że zawsze warto mieć w zanadrzu dodatkowe zabezpieczenie. W życiu zawodowym, w kwestiach finansowych, w możliwościach dojazdu a przede wszystkim: podczas spaceru z naszym psem.

Tym razem to nie kwestia czarnych scenariuszy a sytuacji, których doświadczyłam, bądź które widziałam.

W przypadku Iskry, chodzenie na jednym karabińczyku (czy to przypiętym do smyczy czy obroży) skutkowało na natychmiastowym wyswobodzeniu się...

Dlatego w sytuacjach trudnych (emocjonalnie) dla Twojego psa, samo utrzymanie go na smyczy to za mało. Warto się podratować minimum drugą opcją, która w razie awarii, zapobiegnie nieszczęściu.
Podać kilka przykładów?

  • trzymanie psa na smyczy i dodatkowo za uchwyt na szelkach (w razie pęknięcia karabińczyka, bądź zapięcia szelek),
  • zapięcie smyczy do szelek i do obroży (zwłaszcza dla psów nieprzyzwyczajonych do spacerów na uwięzi (wpół dzikich czy po przejściach) i uciekinierów,
  • asekurowanie psa jedynie smyczą ale na ogrodzonym terenie,
  • spacer luzem na otwartej przestrzeni z psem reagującym na przywołanie, ale na długiej lince, którą w razie krytycznej sytuacji można przydepnąć,
i tak dalej. 

To samo tyczy się zapoznawania się psów, ich karmienia czy zabawy z nimi. 
Należy brać pod uwagę minimum dwa czynniki, które wykluczą możliwość konfliktu. 
Jeśli psy sa łagodne, to mimo wszystko niech pierwszy raz, zapoznają się na neutralnym gruncie, a nie na terenie któregoś z nich.
Jeśli dwa psy nie mają instynktu obrony zasobów, to i tak miski z jedzeniem należy postawić w odpowiednio dużych odstępach, bacznie obserwując (a najlepiej odgradzając), aby żadnemu do głowy nie przyszło konkurowanie o posiłek.
A mając strachliwego psa, i widząc na horyzoncie znajomą nam osobę, miejmy na uwadze, że jeden, podejrzany element wystarczy, aby pies srogo ją obszczekał: okulary przeciwsłoneczne, parasol, kaptur na głowie, czy szeleszczącą torbę i zareagujmy na to odpowiednio wcześnie.


Zasada zmęczenia materiału.


I na sam koniec, może nie tyle zasada, co warta uwagi prawidłowość. Nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza, gdy często eksploatując dany materiał, mało o niego dbamy.
Dlatego pies ze świetnym rodowodem i wybitnym IQ, nie będzie zbyt długo cieszył się zdrowiem, żywiąc się słabą karmą.
Szelki dobrej firmy, dobrze dopasowane do naszego psa, ale kilkuletnie, niekoniecznie mają wciąż dobrze trzymające okucia i nici.
Udział psa w seminarium z agility tuż po hucznych urodzinach któregoś z domowników, gościnnych zajęciach w przedszkolu, i 15 kilometrowym joggingu, jest gwarancją, że prędzej czy później w psie coś pęknie (dosłownie i w przenośni) a nasze oczekiwania nijak nie będą miały się do rzeczywistości.

I wreszcie na koniec - zmęczenie materiału tyczy się tak samo nas, jak i naszych psów. 
Z wiekiem też, każdy organizm zaczyna reagować wolniej, jedni idą w łagodność, drudzy w nadwrażliwość. Są tacy, którzy na starość szukają samotności i tacy, którzy za wszelką cenę od niej stronią...a my, jako mądrzy opiekunowie, musimy się z tym pogodzić i zaakceptować.
Bywają gorsze dni, niesprzyjająca pogoda, konflikty w pracy albo goniące nas terminy. 
Dajmy sobie (i naszym psom) prawo do odpoczynku, naładowania baterii, albo bezczelnego lenistwa.
Bo bez tego rodzaju "konserwacji sprzętu", ani my, ani nasz pies, zwłaszcza na wysokich obrotach, nie pociągniemy zbyt długo...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz