niedziela, 20 maja 2018

Międzynarodowa Wystawy Psów Rasowych w Łodzi 12.05.2018 r.

Choć od wystawy minął już tydzień,
dopiero dziś mam chwilę na napisanie kilku słów podsumowania.
I wrzucenie zdjęć rzecz jasna :)



Warto wiedzieć, że na dzień przed wystawą, bo w piątek, przeszła przez Łódź nawałnica, która przerosła możliwości kanalizacji miejskiej. Jedni przypomnieli sobie dlaczego miasto nosi nazwę "Łódź", inni byli zszokowani, a to nie pierwszy i nie ostatni taki paraliż w mieście z powodu ulew.


filmik nakręcony z przystanku...

I właśnie przez pogodę, co przecież było niezależne od organizatorów, parking zamienił się w niezłe bajoro. Niektórzy na błotne atrakcje reagowali śmiechem, większość jednak nie kryła niezadowolenia. Nikt kaloszy raczej ze sobą nie brał, a szkoda, bo zarówno wystawcy, jak i właściciele stoisk chętnie by z nich skorzystali. Trafne zdjęcie poglądowe uchwyciła Pokusa - w końcu do życia trzeba podchodzić z dystansem...



Zaparkować można jednak i było w miejscach normalnych. Kolejną burzliwą kwestią była opłata za postój. Z jednej strony zgodzę się, że 30 zł to nie mało ale zawsze będzie coś nie tak. Podejrzewam, że gdyby wprowadzono parking za symboliczną złotówkę, znalazłyby się głosy, że "to już mogli zrobić za darmo." Lub że nikt drobnych przy sobie nie miał, albo dlaczego płatność tylko gotówką? Itd. itp etc.

Jak to bywa na wystawach, można zobaczyć nie tylko psy rasowe ale i spotkać na ringu różnych ludzi i różne podejścia sędziów do tematu.


Sędziujący na ringu staffików i yorków Robert Kubes dał się poznać, jako bardzo sympatyczny człowiek. Angażował się w skupianie psa na sobie a to smaczkiem, a to szarfą od medalu, a to klikaniem długopisu. Choć mógł korzystać z pomocy tłumacza i porozumiewać się po angielsku, potrafił mówić na tyle dobrze po polsku, że z każdym właścicielem starał się choć trochę porozmawiać. Niestety ilość psów był duża, więc zrezygnował z podawania opisów - szkoda. Czasem nawet jedno zdanie w karcie oceny robi różnicę.






Ringiem przykuwającym uwagę był ring owczarków niemieckich. Rok w rok liczba on-ków jest pokaźna a sędzia ma ręce pełne roboty. Około 80 psów do oceny, w tym głównie w ruchu, co jest dość dużym wyzwaniem kondycyjnym dla właścicieli. Człowiek ma wrażenie, że to bieganie w kółko nie ma końca...


Owczarkom, jako psom o instynktach obronnych, rzadko który sędzia zagląda do pyska samodzielnie. O wiele rozsądniej jest poprosić o to właściciela. Nie tylko ze względu bezpieczeństwa ale i mniejszego stresu (choć na ringu owczarków szwajcarskich, sędzina miała inne zdanie na ten temat). Teoretycznie sędzia, dotykając psiego pyska jest również w stanie ocenić potencjalną agresję bądź lękliwość psa, ale jak dla mnie to kwestia mocno naciągana. Już samo nachylenie się nad psem i i przybliżenie twarzy ku jego szczękom daje pogląd na tę sprawę. 



pozycja wystawowa...tak bardzo niepodobna do przedwojennego pierwowzoru... :(

wszelakie problemy w kośćcu, najlepiej wychwytuje się w ruchu

odważny chwyt...i to nie Heimlicha :P


Biały owczarek szwajcarski to rasa, która zdecydowanie zyskuje na popularności. Stety bądź nie. Są to psy wszechstronne i ładne, podobnie jak owczarki niemieckie zresztą. Te jednak uznaje się za "bardziej rodzinne". Nieświadomość właścicieli, najczęściej wychodzi na jaw, gdy mija kolejny miesiąc, a szczeniak wciąż wszystko w domu gryzie i niszczy. Ponieważ rasa ta dość późno dojrzewa emocjonalnie, nie każdy jest w stanie sobie z nią poradzić, a to rodzi kolejne problemy w relacji pomiędzy psem a opiekunem.


 a za czym kolejka ta stoi?


grunt to wiedzieć w który obiektyw się spojrzeć ;)

Serca fotografów skradły, słusznie zresztą,bordery  i aussiki. Słabość do tych psów widać w reklamach telewizyjnych - bo przecież jaka inna rasa tak mądrze patrzy w stronę kamery i ładnie pozuje? Z jednej strony zgodzę się, że fotogeniczności nie da się im odmówić. Z drugiej strony ta fotogeniczność kieruje potem wyborami niektórych ludzi - "ten piesek z reklamy był taki ładny, może kupimy sobie takiego?". I podobnie jak z owczarkami, okazuje się potem, że nie jest to rasa dla każdego, że rodzinna sielanka uchwycona w spocie nie jest podobna do rzeczywistości, i że trzeba dużo pracy ze strony właściciela, żeby psa właściwie ukształtować. A przecież człowiek miał nadzieję, że zrobi się samo...

U staffików dyskwalifikacji z powodu agresji nie stwierdzono (a przecież to "grożne" psy są), a u borderów już tak...Ale o tym w reklamach też się nie mówi. Zdziwienie niestety świadczy o małej wiedzy o danej rasie, zwłaszcza jej potrzebach i temperamentach.



Nie brakowało też dużych ras.


I tych małych :)





Na koniec, obowiązkowo trzeba było przejść się po stoiskach. W zeszłym roku był o wiele większy wybór, ale i teraz każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zgarnęłam parę gratisów, kupiłam swoje (tfu, Emki) ulubione gryzaki suszone u dobrze mi znanej pani Ewy, no i nie pogardziłam też szprotkami i rogiem od konkurencji. Zobaczymy jak przypadną do gustu mojej psicy.




Szkoda, że termin wystawy pokrył się z innym wydarzeniem w Łodzi, jak i pogoda narobiła problemów - pojawiłoby się wtedy znacznie więcej psów. Mimo wszystko było warto tam pojechać. Na koniec dziękuję Gosi za towarzystwo, emocje związane z wjazdem na parking, jak i za udostępnienie zdjęć! :)

I jeszcze taka tam fotka do przemyślenia.



Butelki przed wyrzuceniem do kosza po to się zgniata, żeby było więcej miejsca na śmieci...a i jeśli kosz jest pełny to może warto rozejrzeć się za innym, zamiast rzucać obok "bo przecież inne też już leżą"...Ech.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz