Samego przebiegu warsztatów opisywać nie będę-kto pojedzie ten się dowie. Jest jednak kilka spraw, nad którymi warto się zatrzymać, i jest kilka rzeczy, które warto opisać :)
Jarków
Dla typowych mieszczuchów musi to być miejsce magiczne...Cicho, zielono, na trawniku biegają kury i Żywiec. Mieszkańcy chodzą boso, a konie na widok saszetki od aparatu wręcz biegną do Ciebie, myśląc o marchewce, którą być może przed nimi chowasz. Nic się nie marnuje, nikt nigdzie się nie spieszy, a człowiek żyje wedle rytmu, jaki mu podpowiada natura.
kotełów i koni też nie zabrakło- w końcu nazwa "ranczo" zobowiązuje :)
Żywiec. Dość rozmowny jegomość. Czasami się zawiesza-to wtedy, gdy jego ogon nieruchomieje :D
Matylda-strażnik porządku na stokrotkowym podwórku.
Stefan, żarcie przyszło!
To aparat, nie marchewki. Znowu mnie zrobiłeś w konia :P
Cofanie się. Bez presji, przymusu i bata :)
Kury
NAUCZYĆ SIĘ, a nie nauczyć kurczaka. Taki był mój cel. Ale okazuje się, że im więcej uczysz się o kurze, tym więcej uczysz się o sobie a w jej postępach możesz zauważyć swój plan, swoje kryteria, i słuszność założeń.
Nasze kury poznawaliśmy po obrączkach. To dość spore ułatwienie, bo gdybym miała poznać ją po wyglądzie, było by kiepsko. Ale po zachowaniu, można było to określić bez większych problemów. Gdy większość kur chodziła swobodnie po kurniku, co robiła moja uczennica?
Jaki pan, taki kram...Loża szyderców obmyśla kolejny spisek :P
Zanim zaczniesz klikać kurę, musisz się nauczyć operować chochelką...co jak widać nie jest takie proste ;) Ziarno powinno pozostawać w środku łyżki, a nie poza nią :P
Kura nie robi postępów żeby Cię zadowolić albo dlatego, że Cię lubi. Kura chce jeść. Więc robi to, co klikasz. Jeśli robi coś źle...to przykro mi ale winien jesteś właśnie Ty. Biedne psy ewoluując przy człowieku, nauczyły się kombinować, domyślać się. Sprawiać swoim zachowaniem przyjemność (bo przecież są z tego profity). Kura ma Cię głęboko w kuprze. I to jest właśnie takie piękne. Możesz próbować założyć jej obrożę i ciągnąć na smyczy, kiedyś może pójdzie krok w krok za Tobą...w końcu uwielbiamy wybierać łatwiznę. Presja. Nasze drugie imię. Po co uczyć psa nie szczekania pod drzwiami, jak wystarczy się na niego wydrzeć...
Ciągnięcie wózeczka...i obrót na komendę :)
Ostatnia godzina dała mi chyba najwięcej. Jedna sesja wystarczyła by nauczyć kurczaka nowej sztuczki. Wiadomo: radość, duma i takie tam człowiecze uczucia. Ale z drugiej strony bardziej złożone zachowanie nie zostało przez nas osiągnięte. Trzy dni "harowania" w kurniku, żeby kurczak ciągnął wózeczek. Ciągnął czyli złapał w dziób i zrobił krok. Jeden głupi kroczek. I tak, w trakcie tych trzech dni nauczyłam kurę mocnego przyciągania wózka. Podrzucania go w powietrze i wywalania kart. Gdy karty się nie wywalay, poprawiała efekt grzebiąc nogą. (Pozdrowienia dla mojego partnera który musiał karty potem zbierać z ziemi...raz po raz... :D) Następnie kura się nauczyła dziobnięcia w połowę sznurka a potem w końcówkę. Potem tylko w końcówkę. Aż wreszcie doszliśmy do momentu że dziobała robiąc rozkrok. Niby cały czas klikałam mając w głowie ten sam cel...ale dopóki skupiałam się na wózeczku, to osiągałam wszystko tylko nie to, co chciałam. Gdy nauczyłam się PATRZEĆ I DOSTRZEGAĆ, kura zrobiła postęp...
Podstawowa różnica pomiędzy psem a kurą. Pies jest w stanie spojrzeć w kierunku wskazywanym przez nasz palec. Kura nie ma pojęcia w czym rzecz :) Emocje gwarantowane :P
Basia i nauka targetowania jej kury, która nawet się dorobiła imienia- Obiekt :)
Jeśli jesteś w trakcie jednej sesji, w trakcie głupich 30 sekund nauczyć kury podnoszenia lewej nogi, to naprawdę uważasz, że skoro Twój pies czegoś nie potrafi to on jest winny, bo jest głupi?
Zobaczyć skupienie kury, która analizuje, co jest dobrą kartą-bezcenne. Widoczne ZASTANOWIENIE, co asem jest a co nie. Aż wreszcie dziobnięcie właściwej karty. Nie z przypadku. Bo gdy owej karty nie ma, kura choć się przygląda nie dziobie. Być może banał, ale to jest właśnie jedna z tych rzeczy, która mnie dość mocno uderzyła. Może inną niż nasza, i słabiej rozwinięta, ale jednak ma ŚWIADOMOŚĆ. Tak często i tak nagminnie odrzucana u zwierząt przez cały poszanowany świat naukowców...
Cholera, dwa asy kier, który to był...
Już wiem, to ten!
Szkolenie
Ważna kwestią było też poruszenie dwóch rzeczy.
1. Szkolenie nie jest zabawą. Owszem, możesz nauczyć wielu świetnych rzeczy, możesz mieć z tego radość, bo Twój uczeń bezbłędnie wybiera asa kier...ALE...czy masz bezwzględną pewność czego uczysz? I czy naprawdę skupiasz się na uczniu, a nie na swoim ego i ambicjach? Czy umiesz uszanować emocje i predyspozycje swojego ucznia?
Chochla była źródłem jedzenia, a więc nagrodą. Tylko chochla była również przedłużeniem trenera. Cokolwiek czułeś, czuła i kura. Jeśli jesteś niespójny, to Twój uczeń to zobaczy. I mimo postępów, z czasem się może okazać, że zamiast wzmacniać zachowanie, wzmacniałeś emocje, które w uczniu się gromadziły i danemu zachowaniu towarzyszyły. Może strach, może agresję, może bierność...
Zachowanie to coś, co jest na zewnątrz. Klik i masz. Ale czy wiesz co dzieje się w środku? Czy klikając psa, który odwraca się od innego psa, na którego zawsze warczał, jesteś pewny że klikasz odwrócenie uwagi, a nie tłumienie agresji? JESTEŚ? Krótka odpowiedź: Tak albo nie.
2. Nie każda sesja musi się zakończyć sukcesem.
Mit usilnie powtarzany na wszelakich kursach trenerskich...A przecież wyczekiwanie na byle jaki sukces utrudnia potem postępy. No bo po co się starać? O wiele chętniej uczeń będzie robił to co powinien, gdy wie, że jeśli Cię oleje, to sesja zostanie przerwana, a on nic tym nie zyska.
I jeszcze trzecie! Mówią, że jedna sesja klikerowa z psem to tak ok. 2-3 minut. A okazuje się, że TO ZA DŁUGO. Owszem psy potrafią sobie (lepiej lub gorzej...) z tym radzić, bo nauczyły się znosić nasze dziwactwa. Ale jeśli zależy nam na postępach, jeżeli chcemy szkolić właściwie i przemyślanie to zdecydowanie powinniśmy skrócić ten czas. Zwłaszcza, że jeśli sam się już zgubisz to nie wiesz, co klikasz...
Kliker jest markerem. Jest fajny. Ale czy to jedyna opcja? Naprawdę uważasz, że klikając młodego psa lub takiego który jest rozemocjowany, niezdolny do wyciszenia się albo po prostu jest rasą pracującą (więc trzeba go przecież klikać 5 godzin dziennie!) to mu pomagasz?
Odwieczny problem, odwieczne podejmowanie decyzji.
Czy po drugiej stronie są moje ambicje, czy żywe stworzenie?
Wnioski
Ludzie to bardzo specyficzny gatunek. Nie dlatego, że władamy słowami, o nie! Dlatego, że potrafimy obwiniać za nasze porażki wszystkich i wszystko. Że powodu szukamy wszędzie, tylko nie w sobie...
Bo kurczak jest leniwy i wszystko robi strasznie wolno!
Może dlatego, że go nauczyłeś, że warto być wolnym, bo wtedy prędzej pojawi się nagroda? Tak dla...motywacji? :P
Bo kurczak ucieka ze stołu i nie chce pracować! Jakiś lękliwy jest! Popsuty!
Może dlatego, że jedyne co widzimy to cel i pragnienie sukcesu, a nie kurę, o którą się tak naprawdę rozchodzi?
Bo kurczakowi nie wychodziło, no bo człowiek chory, głowa go boli i skupić się nie mógł...
To po co szkolić i męczyć siebie i kurczaka? A jeśli masz motywację do szkolenia, to i o głowie zapomnisz.
Bo ona głupia jest, i czasu za mało. Gdybym miał więcej czasu...
Albo po prostu to Ty źle uczysz...
Jeśli jesteś zmęczony, jeśli nie masz pomysłu, jeśli chcesz odreagować, jeśli jesteś nastawiony na cel i chcesz go osiągnąć za wszelką cenę (no bo jesteś ambitny) mam dla Ciebie radę-nie bierz klikera. Kiedy za bardzo Cię rozpiera radość, też...
Wiem już nad czym pracować, wiem na co zwracać uwagę, co we mnie utrudnia naukę temu, kto jest po drugiej stronie przysłowiowej "chochli" :) Punkt wyjściowy jest. Teraz tylko ćwiczyć i szlifować. Póki wnioski, odruchy i chęci przewijają się w człowieku.
Najpierw wytresuj kurczaka.
Z pozoru szkolenie dla wariatów. Fanaberia. Z pozoru. Bo takie szkolenie powinno być obowiązkowe dla pedagogów, terapeutów, psychologów, psychiatrów, behawiorystów i trenerów szkolących w jakikolwiek sposób kogokolwiek...coachów, liderów, kierowników, rodziców i lekarzy...bo niezmotywowany pacjent to chory pacjent ;)
Z czasem dodam filmik. Efekty są fajne, ale to nie jest cel warsztatów. Celem jest...cóż, mam nadzieję, że to odkryjecie, jeśli wybierzecie się na Rancho Stokrotka. A pojechać tam naprawdę warto ;)
A gdy dodasz jeszcze spokojne otoczenie, zgodne z naturą, czas, który płynie inaczej, widoki, kolory i zapachy, które odbierasz inaczej, ludzie z którymi możesz wymienić doświadczenia...to fakt że uczysz kur dziobania a rośliny podlewasz w deszczu, wcale już nie będzie Cię dziwił :D
Dzielna ekipa trenerów. I jeszcze dzielniejsza-naszych kur :)
Wow, ale świetne musi być takie szkolenie! Sama nabrałam ochoty, żeby z niego skorzystać!! :)
OdpowiedzUsuńA powiedz, można tam zabierać psa? Tzn, tak żeby na czas wykładów był w pokoju, po prostu nie miałabym co z nim zrobić, gdybym wyjechała na trzy dni :)
Można! Tylko trzeba o tym poinformować wcześniej gospodarzy, ale oni są bardzo pro, i o ile solennie obiecasz, że strat w kurach i innych nie będzie, to pozwolą ;) Na naszym kursie było 8 uczestników i 5 przyjezdnych psów... ;)
UsuńKury zostałyby przy życiu, aczkolwiek nie wiem czy nie dostałby zawału :) Terror juz miał parę przygód z kurkami i gonił je zachęcając do zabawy :p tylko one jakoś chętne nie były :) Hmmm może we wrześniu pomyślę nad tym :)
UsuńSłyszałam o tym ciekawym miejscu od kilku osób. Wszyscy bardzo chwalą zajęcia w Stokrotce. Może się kiedyś skuszę - tym bardziej, że można zabrać ze sobą psa. :)
OdpowiedzUsuńTe warsztaty wydają się być naprawdę mega doświadczeniem, wiele mówiącym o samej istocie szkolenia - czy to za pomocą klikera, czy bez niego. Zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam dotychczas o takich warsztatach. Tak jak napisał Trend z seterem to może być ciekawe doświadczenie:)
OdpowiedzUsuńPiękna relacja. Kilka lat temu czytałam o tych warsztatach, bardzo mi się spodobały. Jednak póki co odległość połączona z ceną skutecznie mi uniemożliwia wzięcie w nich udziału ;).
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozdrowienia ;)
OdpowiedzUsuńT.
Bardzo inspirująca notka :) Również zauważyłam, że (przynajmniej dla Abi) 3 min. sesja to za długo. Po 30, 40 sekundowych widzę dużo większe efekty i przede wszystkim chętnego do pracy zmotywowanego psa :) Czytałam już o tych warsztatach i oglądałam filmiki, a teraz mam jeszcze większą ochotę tam pojechać :D
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej słyszałam o tych warsztatach i jak dla mnie super pomysł! Bardzo bym chciała tam pojechać, już wiem że dużo mogę z nich wynieść.
OdpowiedzUsuń