Nikt nie wie, na ile niesfornym szczeniakiem była (choć powinnam spytać, czy kiedykolwiek nim być przestanie...) i czy jakiekolwiek ze świąt przyszło jej spędzać w domu, z ludźmi.
Ktoś się jej pozbył czy może zawsze była niczyja?
Jakiekolwiek by nie były odpowiedzi, co było-minęło. I niech nie wraca. Wszechobecna kula sierści miewa się nie nie najgorzej i nie najgorzej wychodzi na zdjęciach ;)
Nie wiem czy można już powiedzieć o pełnym zadomowieniu. Bo co niby nim jest? Bezczelne ładowanie się z łapami w pościel? Wtykanie swojego mokrego nosa wszędzie? Rozpacz w oczach, gdy ktoś z domowników znika na dłuższą chwilę? Czy przyjmowanie podczas snu pozycji, świadczących o jedności z kosmosem?
A może to posiadanie ulubionej zabawki. Swojego miejsca, swoich
krzaczków, które każdego dnia obowiązkowo trzeba obwąchać i ludzi,
których należy obszczekać, choćby nie wiem co...
A może to coś innego. Co jednak dokładniej, o to już jej pytajcie...
Co o samych zaś święta myśli Emka, najlepiej widać na zdjęciu kolejnym...
Co w tym dżindżułowatym móżdżku siedzi,
lepiej nie wiedzieć.
Czasem ją jakaś mądra myśl nawiedzi,
by potem odlecieć.
Czasem spojrzy wzrokiem pełnym mądrości,
jakby chciała o coś zapytać.
Żeby te swoje resztki psiej godności,
zachować, zatrzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz